Podróżni nie mogą korzystać z przystanku autobusowego w podzamojskiej Radecznicy. Bo został ogrodzony. – Stoi na moim prywatnym terenie, a nie w pasie drogowym – mówi właściciel działki.
Tak jest od marca, od momentu, gdy 73-letni mieszkaniec ul. Zamojskiej ogrodził 25-arową działkę wraz z przystankiem. – Za komuny wszystko było wolno, ale teraz czasy się zmieniły – mówi pan Eugeniusz (nazwisko do wiadomości redakcji). – Zainteresowani kupnem działki pytali: "Ale co z tym ustępem?”, bo na przystanku nie tylko walały się śmieci, ale niektórzy tam się załatwiali. Musiałem coś z tym zrobić.
Mieszkańcy Radecznicy uważają, że sytuacja jest komiczna. – Niby jest przystanek, ale jakby go nie było – mówi napotkana kobieta. – Szkoda dzieci, które stoją na deszczu. Jak można tak po prostu odgrodzić przystanek od podróżnych i zrobić pośmiewisko na całą okolicę?
Pan Eugeniusz odpiera zarzuty. – Ciekawe, co by miała do powiedzenia jedna czy druga pani, gdyby postawiono jej taki wychodek w ogródku – zżyma się 73-latek. – Narobiłem sobie wrogów, bo upomniałem się o swoje.
Ma i sprzymierzeńców. – Jeżeli postawili przystanek na jego działce, to dlaczego ma się na to godzić? – pyta mieszkaniec ul. Zamojskiej. – A przecież gołym okiem widać, że jest poza pasem drogowym – pokazuje mężczyzna.
To prawda. – Sprawdzaliśmy dokładnie dokumentację i przystanek ewidentnie stoi na działce tego pana – przyznaje wójt Radecznicy Gabriel Gąbka. – Ale mógł przyjść i spokojnie porozmawiać, a nie okręcać ogrodzenie drutem kolczastym, bo się tylko ośmieszył. Nie będziemy się jednak sądzić.
Bo problem wkrótce zostanie rozwiązany. – Planujemy wybudowanie przy ul. Zamojskiej chodnika i zatoki autobusowej, stanie tam również nowy przystanek, oczywiście, w pasie drogowym – powiedział nam Gąbka.
– Nie chcemy żadnych konfliktów, mieszkańcy wiedzą, że to sytuacja przejściowa – mówi Krzysztof Kłodnicki, sołtys Radecznicy.
Przystanek stoi przy ul. Zamojskiej od 25 lat. Gdy go ustawiano, pan Eugeniusz mieszkał na drugim końcu Polski. Co się teraz stanie z blaszaną konstrukcją? – Postawili ją na mojej działce, to niech się martwią – wskazuje pan Eugeniusz. – Jeżeli jednak nikt nie zabierze przystanku, to trzeba go będzie przenieść w inne miejsce.
A kto jest właścicielem blaszanej wiaty? – Albo samorząd, albo zarządca drogi – wskazuje Tadeusz Kuna, dyrektor PKS Zamość.
Ale ani gmina, ani Zarząd Dróg Powiatowych w Zamościu nie mają takiej pewności.