Tych, którzy karmią gołębie trzeba karać mandatami. Wałęsające się po ulicach psy należałoby natomiast wysterylizować - oto pomysły jednego z zamojskich radnych
- Zwolennicy zwierząt przesadzają i to naraża miasto na straty - stwierdził na ostatniej sesji radny Wiesław Nowakowski (SLD). - Ptaki niszczą odchodami zabytkową substancję. Czy jesteśmy tak bogaci, żeby na to pozwalać? Samo Muzeum Zamojskie wydało 40 tys. zł na druty, które chronią je od gołębi. W całym mieście robią się z tego miliony. Problem należy rozwiązać!
Zdaniem radnego, wyjściem z sytuacji jest karanie mandatami tych, którzy dokarmiają gołębie. Na tym nie koniec. Bo uciążliwe jest nie tylko ptactwo. - Po mieście biegają watahy bezpańskich psów. I potem trzeba utrzymywać im schronisko - złościł się Nowakowski i zaproponował, by czworonogi wysterylizować.
Skąd te pomysły? Miejscy urzędnicy od lat walczą z ptactwem. Dwa lata temu doszło nawet do tego, że wybito 70 sztuk gołębi. Teraz szpalerami kolców szpikuje się gzymsy i parapety staromiejskich kamienic. Ale skrzydlata brać nic sobie z tego nie robi i pstrzy chodniki oraz elewacje swoimi odchodami. Końca bitwy nie widać. Tym bardziej że zamościanie tej walki specjalnie nie wspierają i dokarmiają ptaki. Szkopuł w tym, że zabronić im tego nie można. - Nie znam przepisu, który zakazuje dokarmianie gołębi - ucina dyskusję Wiesław Gramatyka, komendant Straży Miejskiej w Zamościu.
Piotr Łachno, szef zamojskiego Schroniska dla Zwierząt, także jest zaskoczony propozycjami Nowakowskiego. - Nie ma potrzeby sterylizacji psów - mówi. - Jest to drogie, a w schronisku nie mogą się one rozmnażać, bo są w osobnych kojcach. Gdybyśmy to zrobili, wiele z nich nigdy nie znalazłoby właściciela, bo po sterylizacji psiaki tracą temperament.