Zamojscy radni twierdzą, że są przepracowani. Nawałem obowiązków tłumaczyli podwyżkę swoich diet o prawie 300 zł.
Postawa radnych drażni coraz większa liczbę zamościan. Niektórym puszczają już nerwy. Na poniedziałkowej sesji dobitnie wyraziła to Wiesława Dubienka, szefowa zamojskiego osiedla Peowiaków.
- Panowie radni, macie wyborców głęboko... w poważaniu - złościła się przewodnicząca. - Kontakt z zarządami osiedli i mieszkańcami miasta należy do waszych statutowych obowiązków. A wy to lekceważycie!
Chodzi o spotkanie mieszkańców z radnymi z okręgu nr 3, które Dubienka zorganizowała 11 września. Liczyła, że przedstawiciele RM z tej części Zamościa zjawią się na nim w komplecie. Zapraszała ich publicznie podczas poprzedniej sesji. I zawiodła się. Na spotkanie nie dotarli: Eugeniusz Cybulski, Włodzimierz Hawrot, Marek Soboń, Jerzy Liberadzki i Zbigniew Pankiewicz. Pojawił się jedynie Marek Kudela.
- To było dla nas ważne spotkanie - tłumaczy Wiesława Dubienka. - Chcieliśmy porozmawiać m.in. o wałęsających się u nas psach, dziurawych chodnikach i obskurnych placach zabaw. Wywiesiliśmy 120 zaproszeń na klatkach schodowych. Na zebranie przybył zarząd osiedla i kilkudziesięciu mieszkańców. I co? I nic. Przybył tylko jeden radny. Reszta zlekceważyła zaproszenia. Myślałam, że spalę się ze wstydu.
Zawiedzeni byli też inni mieszkańcy osiedla. - Niektórych z tych panów nigdy u nas na osiedlu nie widziałam - złości się 60-letnia kobieta z osiedla Peowiaków. - Bo to są radni malowani. Martwią się tylko o siebie. Obchodzą ich własne diety, a nie nasze kłopoty.
Gdy podczas przedwczorajszej sesji przewodnicząca Dubienka przypomniała radnym o ich obowiązkach, skruchy nie było. Marek Kudela próbuje kolegów wytłumaczyć.
- Po prostu to zaproszenie im jakoś umknęło - mówi. - Każdy jest teraz zabiegany i ma mnóstwo spraw. Ja sobie wszystko zapisałem w kalendarzyku i... byłem. Teraz sprawy zgłaszane przez mieszkańców spróbuje pozałatwiać.