Za kratki trafił, bo znęcał się psychicznie i fizycznie nad rodziną. Po opuszczeniu aresztu znowu zaczął podnosić rękę na żonę. Maltretowana kobieta nie wytrzymała i powiadomiła policję. W weekend sąd postanowił aresztować tymczasowo 43-latka spod Komarowa.
Tomasz B. nie wylewał za kołnierz, a po alkoholu robił się agresywny. Swoją złość wyładowywał głownie na najbliższych.
Gehenna jego żony trwała 11 lat. Tomasz B. bił ją po całym ciele, szarpał za włosy i ubranie, groził zabójstwem i podpaleniem obejścia, wypędzał z domu. Nie przepuścił swoim pociechom, które bił pięściami i szlauchem, a także kopał.
W zeszłym roku kobieta przerwała milczenie i powiadomiła o swoim upokorzeniu policję. Na początku października jej mąż został aresztowany. Za kratkami spędził ponad 9 miesięcy.
W połowie lipca, gdy za znęcanie się nad żoną i czwórką dzieci sąd skazał go na rok i 8 miesięcy pozbawienia wolności, Tomasz B. został zwolniony z tymczasowego aresztu (wyrok nie jest prawomocny).
I znowu zaczął maltretować małżonkę: wyzywał, szarpał, groził zabójstwem i przestrzegał przed wzywaniem mundurowych.
– Uznaliśmy, że najsurowszy środek zapobiegawczy jest w tym przypadku jak najbardziej zasadny – mówi Mirosław Różaniecki, wiceprezes Sądu Rejonowego w Tomaszowie Lubelskim, który w weekend zadecydował o tymczasowym aresztowaniu 43-latka na trzy miesiące.
Gdyby Tomasz B. po pierwszej wpadce zmądrzał za kratkami, mógłby tam nie wracać (zaliczono mu 9,5-miesieczny okres przebywania w areszcie tymczasowym). Jeżeli teraz sąd uzna, że działał w warunkach recydywy, może powędrować do więzienia nie na 5, ale nawet na 7,5 roku.