Rozebrana kobieta obok policjanta - zdjęcia przedstawiające taką scenę trafiły do zamojskiej prokuratury. Fotografie zostały zrobione przez policjantów przed kilku laty, ale wypłynęły dopiero teraz
Ministerstwo przekazało materiały zamojskiej Prokuraturze Okręgowej. - Nie wiadomo, kto jest na zdjęciach - twierdzi Stanisław Cieszkowski, szef Prokuratury Okręgowej w Zamościu. - To tylko anonim i anonimowe fotografie. Przekazałem je komendantowi miejskiemu policji do zbadania.
Nam - w przeciwieństwie do prokuratora Cieszkowskiego - udało się ustalić, kto pozwolił się sfotografować z rozebraną kobietą w pracy. To policjant z sekcji dochodzeniowo-śledczej zamojskiej komendy. Kiedy były robione zdjęcia, pracował w sekcji kryminalnej.
• Pamięta pan, kiedy były robione te fotografie?
- Tak, ale nie chcę o tym mówić.
• Kim jest ta kobieta?
- To moja znajoma.
• Kto robił zdjęcia?
- Kolega z komendy. Zresztą fotografii jest więcej. Tylko że na pozostałych jest też autor tych kilku ujawnionych zdjęć. Są też policjanci, którzy kilka lat później weszli w konszachty z przestępcami.
Według naszego rozmówcy to oni chcą go skompromitować. Pod koniec maja ma on zeznawać w sądzie jako świadek w sprawie o ułatwienie ucieczki przestępcy. Podejrzani to dwaj funkcjonariusze zamojskiej policji. Przestępca uciekł podczas konwoju. Policjanci mieli w zamian dostać samochód.
Gerard Waszkiewicz, szef zamojskiej policji od jesieni 1999 roku, otrzymał kompromitujące materiały przed tygodniem. - O nagannym zachowaniu funkcjonariusza dowiedziałem się dopiero teraz. Zdjęcia pochodzą z przełomu lat 1999 i 2000 - twierdzi Waszkiewicz. - Nie mają związku z wykonywaniem przez policjanta czynności służbowych. Niezależnie co on twierdzi, uważam że to rozgrywki między moimi podwładnymi.
Funkcjonariusz z fotografii nie poniesie żadnych konsekwencji. Sprawa się przedawniła. - Po tylu latach trudno wszczynać postępowanie dyscyplinarne - mówi Teresa Tukiendorf, rzecznik zamojskiej policji. - Dzisiaj możemy to rozpatrywać jedynie w kontekście etyki zawodowej.
- Nie mam czasu zajmować się idiotyzmami paru gości. Sprawa dotyczy 1999 roku i wzajemnych rozgrywek policjantów z tamtego okresu - mówi inspektor Marek Hebda, szef lubelskiej policji. - Nie może być też mowy o złamaniu prawa karnego. A jeśli chodzi o złamanie dyscypliny służbowej, to zajmie się tym komendant Waszkiewicz. sprawa jest zresztą przedawniona. •