Na Lubelszczyźnie brakuje pracowników budowlanych. Firmy coraz chętniej sięgają po murarzy, tynkarzy i glazurników z wyrokami. Jak się sprawdzą, po wyjściu z więzienia mają pewną pracę.
Ale czasy się zmieniają. Dziś murarze, tynkarze i glazurnicy mogą przebierać w ofertach jak w ulęgałkach. - Upominają się o nich pracodawcy z całej Polski - mówi Beata Jakubaszek-Białek z Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Lublinie. - Bardzo często zapewniają zakwaterowanie.
Ale chętnych jak na lekarstwo. Jedni już wyjechali, inni szykują się do wyjazdu. Od 2004 roku w Wielkiej Brytanii zarejestrowało się 10 tys. polskich pracowników budowlanych. W rzeczywistości może być ich dużo więcej. Wyspiarze dalej potrzebują fachowców z zagranicy do wznoszenia aren sportowych na olimpiadę w 2012 roku. A więc dalej będą nam podbierać budowlańców.
Nasi pracodawcy szukają więc rąk do pracy, gdzie się da. - Do odpłatnej pracy w Lublinie dojeżdża codziennie 15 skazanych - informuje ppor. Romuald Kołtun, kierownik oddziału zewnętrznego Zakładu Karnego w Zamościu. - To wyselekcjonowana grupa. Liczyły się nie tylko kwalifikacje, ale i zobowiązania finansowe skazanych, np. wobec komornika.
W obie strony jest prawie 200 km, ale pracodawca chwali współpracę z więźniami. - Sprawdzają się na budowie i jest wśród nich kilku naprawdę dobrych fachowców - mówi Janusz Cach, pełnomocnik zarządu MSC sp. z o.o. w Warszawie, która w Lublinie buduje mieszkania. - Po opuszczeniu więzienia będą mieli szansę na stałe zatrudnienie.
W Zamościu odpłatnie pracuje 19 więźniów, w Hrubieszowie - 20. Dużo więcej za darmo wykonuje prace remontowo-budowlane poza murami zakładów: w szpitalach, szkołach, hospicjum. - Praca podczas odbywania kary to często przepustka do wolności - wskazuje Tadeusz Bartnik, dyrektor ZK w Hrubieszowie. - Kto się sprawdzi, może liczyć na przedterminowe zwolnienie z odbywania kary.
W całym kraju karę pozbawienia wolności - z pominięciem tymczasowo aresztowanych - odbywa prawie 75 tys. skazanych. Co trzeci ma pracę. - Jeżeli są dobrymi fachowcami, to dlaczego nie dać im szansy? - pyta Bogna Nowak-Turowiecka, ekspert Konfederacji Pracodawców Polskich.