Zakaz doręczania decyzji podatkowych przez sołtysów skomplikował życie gminnym urzędnikom. Dlatego cieszą się, że sytuacja wróci do stanu sprzed kilku miesięcy. Gospodarze wiosek kręcą jednak nosem.
Sołtysi od zawsze roznosili nakazy i żadnemu to nie przeszkadzało. - Po zmianie przepisów zaczęli się burzyć, a za tę chorą sytuację obwiniali mnie - opowiada Romuald Palonka, wójt gminy Krynice (16 sołectw). - Nakazy roznosili w ramach inkasowania podatków rolnych, za co pobierają 10 proc. prowizji.
Ale wójtowie musieli dostosować się do nowych przepisów: urzędnicy wyszli zza biurek i ruszyli w teren. - I bardzo dobrze - uważa Stanisław Jachymek, sołtys Guciowa w gminie Zwierzyniec. - Urzędnicy mają bardzo dobrze ogrzewane i wentylowane pokoje. Wietrzenie pośladków raz do roku wyjdzie im tylko na zdrowie. A przy okazji na własne oczy zobaczą jaką drogą jeżdżą ich podatnicy, jaką piją wodę.
W sukurs wójtom i burmistrzom przyszli jednak posłowie i - znaczną większością - przegłosowali odpowiednie zmiany w ordynacji podatkowej. Jeżeli sprzeciwu nie zgłoszą senatorowie lub prezydent, pisma urzędowe znowu będzie mógł doręczać sołtys za pokwitowaniem. Dojdzie do tego najwcześniej w maju. - A ja boję się o pieniądze, za które odpowiadam, dlatego zrezygnowałem z inkasowania podatków rolnych przez sołtysów - mówi Ryszard Bartosz, burmistrz Tyszowiec. - A jeśli ktoś napadnie na sołtysa, albo w ogniu stanie jego mieszkanie... Pieniądz publiczny powinien być szczególnie chroniony i przynosić jak największą korzyść społeczną.