Do zdarzenia doszło we wtorek w południe. Na telefon stacjonarny 75-letniej kobiety zadzwonił mężczyzna, który podał się za jej syna. Twierdził, że spowodował poważny wypadek drogowy i że grozi mu kilka lat więzienia. Jedynym ratunkiem przed długoletnim pobytem w zakładzie karnym mogła być tylko natychmiastowa pożyczka w kwocie 40 tys. złotych
- Matka przekonana o tarapatach syna postanowiła ratować go z opresji – relacjonuje nadkom. Joanna Kopeć z policji w Zamościu. - Uzgodniła z dzwoniącym, że pieniądze przekaże po wybraniu ich z banku. Miał zgłosić się po nie kurier – dodaje.
Kobieta poszła do banku i wypłaciła wszystkie swoje oszczędności. Wróciła do domu, gdzie czekała na przyjazd kuriera. - Kobieta przekonana o tym, że pieniądze pomogą synowi przekazała nieznajomemu prawie 32 tysiące złotych – tłumaczy nadkom. Kopeć.
Oszustwo wyszło na jaw, kiedy 75-latka skontaktowała się z członkami swojej rodziny. Wówczas okazało się, że jej prawdziwy syn nie był uczestnikiem żadnego wypadku. Trwa policyjne śledztwo w tej sprawie.
Mundurowi ostrzegają, że do podobnych przestępstw dochodzi dosyć często. - Przestępcy działający metodą na "wnuczka” najczęściej wyszukują swoich potencjalnych ofiar w książce telefonicznej, wybierając osoby o dawno nadawanych imionach. Dzwoniąc do wybranej w ten sposób osoby rozpoczynają rozmowę od przywitania - ,,ciociu", ,,babciu", ,,dziadku". Oszuści swoją metodę modyfikują tak, aby była ona, jak najbardziej skuteczna. Kiedy przestępca nabierze pewności, że jego ofiara traktuje go w rozmowie jak krewnego, w następnym etapie rozmowy przedstawia zmyśloną historię o wypadku drogowym, świetnej okazji na tani zakup samochodu, potrzebie wynajęcia prawnika lub innym nagłym i niespodziewanym zdarzeniu losowym wymagającym pilnej pożyczki finansowej. Jeśli potencjalna ofiara przystanie na prośbę oszusta, ten natychmiast wyśle po pieniądze zaufanego przyjaciela, ponieważ z ważnych względów nie będzie mógł zjawić się osobiście – ostrzega nadkom. Joanna Kopeć z zamojskiej policji.