Postacie bez głowy, konie zrywające się do galopu i zjawy sunące tuż nad ziemią. Nocami słychać także tajemnicze kroki, mrożące krew w żyłach jęki, gwizdy i pohukiwania. Mieszkańcy Szczebrzeszyna są pewni, że coś u nich straszy. A najbardziej w remizie.
W remizie Państwowej Straży Pożarnej w Szczebrzeszynie straszy od ponad 20 lat. Jest to ponoć duch kobiety, która pewnej zimy zamarzła w miejscu, gdzie dziś stoi strażnica. Czasem słychać jej kroki i dziwne gwizdy. Strażacy zapewniają, że towarzystwo zjawy nie obniża ich wartości bojowej. – Nikt u nas duchów się nie boi i niewielu je słyszało – dziarsko tłumaczy Henryk Malinowski, zastępca dowódcy PSP. – Pracujemy normalnie.
Ponad 300 metrów od budynku straży pożarnej stoi piętrowy dom, w którym ponoć też dzieją się niezwykłe rzeczy. Budynek ma ok. 10 lat i nikt w nim nie mieszka. Miejscowi zarzekają się, że widzieli tam niejedno. – Podczas I wojny światowej w tym miejscu zastrzelono kilka osób – tłumaczy jeden z sąsiadów, 65-letni Stanisław. – Postawiono krzyż. Kiedy zaczęto budować dom, został usunięty. I wtedy się zaczęło. Coś wybijało szyby, tłukło w ściany, wyło i rozbijało dachówki. To się często powtarzało. Teraz ustało, bo właściciel postawił świętą figurę. I dusze są spokojne.
Pan Stanisław dodaje, że w swoim życiu spotkał już kilka zjaw. Jedną z nich miało widzieć nawet kilka osób. Było to w szkole w Brodach, niedaleko Szczebrzeszyna. – Moja żona pracowała tam jako dyrektorka – mówi. – Kiedy mieliśmy już iść do domu, rozpętała się burza. Razem ze znajomymi i ich dziećmi zostaliśmy w szkole. Gdy się ściemniło, ktoś zaczął mocno walić w drzwi. Wybiegłem przed szkołę, ale nikogo nie było.
Po kilkunastu minutach coś zaczęło jednak „szurać” na piętrze. Słychać było dźwięk blaszanego wiadra. Potem... krzyk. Jedno z dzieci zobaczyło zjawę. – Kobietę bez głowy – wyjaśnia pani Alicja, żona Stanisława. – Miała za to na sobie beżową spódnicę w paski i jasną bluzkę. Widziało ją kilka osób. Stała przez kilka minut, tuż przed nami. To była zmarła niedawno woźna. Zaczęliśmy się modlić. Nic. Stoi. A potem po prostu rozwiała się w powietrzu.
Czego chciała? – Kto wie – zastanawia się kobieta. – U nas często straszy.
Skąd tyle duchów? – W mieście jest wiele cmentarzy, a ludzie dbają o stare historie – mówi 82-letnia Maria Sobolewska i dodaje po chwili. – Mnóstwo tu lekkoduchów, to i duchów nie brakuje. Ludzie siedzą na bezrobociu i z nudów bajki wymyślają. Po co? Przecież Pan Bóg zakreślił strachy. Dawno żadnego u nas nie widziałam.