Policjanci na manifestację kilkunastu osób z okazji narodowego święta wysłali trzy radiowozy, a z powietrza zdarzenie filmowali dronem. Sąd w Zamościu uznał jednak, że kobieta, która ze znajomymi w czasie pandemii świętowała rocznicę uchwalenia Konstytucji 3 Maja, nie złamała prawa.
– Cieszę się z wyroku, bo w ogóle nie było podstaw do karania – nie ukrywa emocji Elżbieta Witkowska, działaczka grupy Wolni Obywatele Zamościa. 3 maja skrzyknęła kilkunastu znajomych, by uczcić rocznicę uchwalenia Konstytucji. Trwały wówczas obostrzenia związane z pandemią. Manifestanci zebrali się na parkingu przy ul. Piłsudskiego, obok miejskiego parku. Mieli ze sobą flagi, nosili maseczki i przyłbice. Zachowywali również odpowiedni dystans, stali cały czas w jednym miejscu. Odśpiewali hymn i odtwarzali treść preambuły Konstytucji 3 Maja oraz przysięgi składanej przez prezydenta Andrzeja Dudę.
Wszystkiemu przyglądali się policjanci. Manifestację zabezpieczały trzy radiowozy. Uczestników obserwował z powietrza dron. Mundurowi nie apelowali jednak o rozejście się. Nie interweniowali też wobec manifestujących.
– Jeśli zgromadzenie było niezgodne z obowiązującymi przepisami, jeśli stwarzaliśmy zagrożenie, to powinni nas wezwać do rozejścia się. Tymczasem odnieśliśmy wrażenie, że policjanci ochraniają nasze spotkanie – tłumaczyła Witkowska po tym, jak mundurowi postanowili ją ukarać. Uznali, że złamała ministerialne rozporządzenie dotyczące zakazu zgromadzeń.
Dlaczego policjanci od razu nie zareagowali, a tylko obserwowali manifestujących? – Na takie zachowanie pozwalają nam przepisy. Całe zdarzenie było monitorowane. Zebrany materiał został poddany dokładnej analizie. Przeprowadzono czynności wyjaśniające, w wyniku których ustalono, że mogło dojść do naruszenia przepisów – wyjaśniała Dorota Krukowska-Bubiło, rzecznik zamojskiej policji, kiedy w czerwcu opisaliśmy sprawę.
Elżbiecie Witkowskiej zarzucono złamanie zakazu zgromadzeń oraz korzystania z urządzeń nagłaśniających. – Sąd wydał wyrok nakazowy udzielający mi kary nagany – mówi aktywistka. Nie pogodziła się z orzeczeniem i zgłosiła swój sprzeciw. – Chodziło o to, żeby pokazać bezsens całej tej sytuacji.
Nie stanowiliśmy dla nikogo zagrożenia, bo przestrzegaliśmy wszystkich zasad, były maski, odstępy, przyłbice, rękawice.
Sąd Rejonowy w Zamościu podzielił te argumenty. Uznał, że nie doszło do złamania prawa. Podobne stanowisko zajmują sądy w innych miastach, orzekające wobec osób protestujących podczas epidemii. Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia orzekł, że „nakładanie ograniczeń w zakresie podstawowych wolności i praw człowieka i obywatela może odbywać się (…) tylko w wypadku wprowadzenia jednego z trzech stanów nadzwyczajnych, co dotychczas nie miało miejsca”.
Podobnych rozstrzygnięć jest więcej. Do lubelskich sądów nie trafiły jeszcze wnioski dotyczące protestów trwających od początku listopada. Z zapowiedzi policji wynika jednak, że można się spodziewać przynajmniej kilkudziesięciu zawiadomień.
Zdaniem Witkowskiej takich spraw w ogóle nie powinno być. – Przepisy, które nakładały ograniczenia związane ze zgromadzeniami, były niekonstytucyjne – ocenia aktywistka. – Rozporządzenie nie może być niezgodne z tym, co gwarantuje nam Konstytucja.