Jak tną moje drzewa, to niech chociaż za to zapłacą - żąda gospodarz spod Krasnobrodu.
Hutków. Spokojna wieś w gminie Krasnobród, otoczona pięknymi lasami. Rodzina Łuczków ma tutaj 4,5-hektarową działkę. Przez jej teren biegną linie średniego i wysokiego napięcia, ponieważ Zamojska Korporacja Energetyczna drogę dla kabli toruje wycinając cudze drzewa.
- Gleba na działce jest słaba. To V, VI klasa. Dlatego teren jest zalesiany - tłumaczy senior rodu Marian Łuczka. Nie podoba mu się, że od kilku lat na jego działce brygady eksploatacyjne ZKE, przycinają gałęzie drzew, rosnących pod liniami. - Niezachowanie odpowiedniej odległości do przewodów może doprowadzić do pożaru, który zagrozić może ludziom i zwierzętom, znajdującym się w ich okolicy - tak na piśmie ZKE tłumaczyła właścicielowi działki konieczność wycinki. - Zakład po prostu ma obowiązek usuwania gałęzi - tłumaczy nam Piotr Powaga, rzecznik ZKE. Dodaje, że to prawo nakazuje wycinkę. Ma się to odbywać tak, by kolejną przeprowadzić dopiero po 5 latach. - Uwzględnia się przy tym wzrost konkretnego gatunku drzewa. Dla linii średniego napięcia wymagana odległość konarów od przewodów to 2,65 m - dodaje Powaga.
- Problem w tym, że im już nie wystarcza przycinanie gałęzi. Usuwają mi całe drzewa - żali się Marian Łuczka. I opowiada, jak na początku roku brygady eksploatacyjne ZKE potraktowały nieruchomość. - Wjechali nam na działkę ciężkim sprzętem i zniszczyli część nowych sadzonek - dorzuca zięć pana Mariana.
- To dopuszczalne. Jeśli uznamy, że w ciągu pięciu lat drzewa mogą urosnąć na tyle, że będą przeszkadzać liniom, to ścinamy je całe. Niektóre gatunki potrafią w takim okresie urosnąć nawet siedem metrów - odpiera zarzuty Powaga.
Właścicieli zalesionej działki to jednak nie przekonuje. - Rozumiemy, że ze względów bezpieczeństwa, wycinka jest konieczna, ale zakład powinien zrekompensować nam poniesione straty. ZKE mogłaby wydzierżawić ten teren, czy choćby zmniejszyć opłatę za prąd. Będziemy o to walczyć - zapowiada Leszek Łuczka.
Do tematu wrócimy.