Do śmierci 58-letniego tomaszowianina i jego niespełna 24-letniego syna nie przyczyniły się osoby trzecie. Mężczyźni popełnili samobójstwo. Do takiego wniosku doszła Prokuratura Rejonowa w Lubaczowie, która umorzyła śledztwo w tej sprawie.
Przypomnijmy. Do wstrząsającego odkrycia doszło 9 sierpnia. W lesie pod Narolem znaleziono zwłoki dwóch mężczyzn – ojca i syna. Wisiały na jednym sznurku, twarzą w twarz. Mężczyźni trzymali się za prawe ręce, jakby w pożegnalnym uścisku. Kilkaset metrów dalej stał ich samochód. Mieszkańcy Tomaszowa nie uwierzyli w ich samobójstwo, ale wyniki sekcji zwłok nie pozostawiały złudzeń. Na ciele denatów nie stwierdzono obrażeń świadczących, które mogłyby świadczyć o tym, że zostali zamordowani bądź siłą zmuszeni do popełnienia podwójnego samobójstwa. Późniejsze badania wykazały, że w chwili śmierci byli trzeźwi i nie działali pod wpływem narkotyków. Mężczyźni nie zostawili listu pożegnalnego, a to znaczy, że zagadkę swej śmierci zabrali do grobu.