Benzyna, papierosy, wódka, tekstylia, markowa odzież oraz artykuły spożywcze. To główny cel podróży naszych rodaków za Bug. Zakupy są o wiele tańsze niż w kraju. Rynek ukraiński jest atrakcyjny nie tylko dla mieszkańców przygranicznych terenów, ale i dla przedsiębiorców.
Półlitrowy słoik tego specyfiku kosztuje 4 hrywny, a więc niecałe 2,5 zł. W jednym z przydrożnych sklepów w Uściługu dobrze schodzi ser żółty wędzony. Wzięcie ma razowy chleb.
Panów interesuje głównie benzyna. Za litr „95” trzeba zapłacić na ukraińskiej stacji 3,75 hrywny, a więc 2,32 zł. To ponad złotówkę taniej niż w Polsce. Nie spada popyt na alkohol i papierosy.
Na Ukrainę jeździ się nie tylko po zakupy. W Iwaniczach spotkaliśmy przedsiębiorcę z Opola, którego firma zajmuje się instalowaniem rur przesyłowych. – Pięćdziesięciomilionowy naród to wyzwanie dla polskich firm – mówi Andrzej Kozłowski, dyrektor biura Regionalnej Izby Gospodarczej w Lublinie. – Mamy sporo towarów, które z powodzeniem mogą konkurować z francuskimi czy niemieckimi. Chodzi np. o przetwory mleczne i owocowo-warzywne czy wędliny. Potrzebna jest jednak odpowiednia promocja, ułatwienia przy przekraczaniu granicy i przede wszystkim dobry klimat w stosunkach politycznych i gospodarczych.
Merowi Iwanicz marzy się budowa przejścia granicznego z Polską. – To inwestycja na lata, która znacząco wpłynęłaby na rozwój gospodarczy nie tylko Iwanicz, ale całego rejonu. Polacy też by na tym skorzystali – przekonuje Wiktor Wiłentko. Chodzi o przejście Kryłów–Krewicz. Z leżącego nad Bugiem Kryłowa jest blisko nie tylko do Iwanicz, ale i do Nowowołyńska, dużego miasta, wokół którego prężnie rozwija się specjalna strefa ekonomiczna. Szkopuł w tym, że Kryłów nie ma połączenia drogowego z Ukrainą.
Obecnie na Lubelszczyźnie działają trzy polsko-ukraińskie przejścia graniczne: Dorohusk–Jagodzin, Hrebenne–Rawa Ruska i Zosin–Uściług. W zeszłym roku przewinęło się przez nie blisko 7 mln podróżnych. •