Nie 18 złotych, jak proponowano, ale o złotówkę mniej wyniesie podatek
od nieruchomości dla zamojskich przedsiębiorców.
Bitwa o podatek od nieruchomości, będący jednym z najważniejszych źródeł finansowania miasta (w 2006 r. stanowił 24 proc. dochodów własnych magistratu), toczyła się podczas przedwczorajszej sesji Rady Miasta Zamość. Płacimy go m.in. za nasze działki i zabudowania. Przedsiębiorcy muszą natomiast odprowadzać podatek związany z prowadzeniem działalności gospodarczej oraz od budynków lub ich części zajętych na jej prowadzenie. Obecnie stawka wynosi 16 zł rocznie za 1 mkw. powierzchni użytkowej. Magistrat chciał ją podnieść o 2 złote. Dlaczego?
- Górna granica tego podatku określona jest przez ministerstwo i wynosi ponad 19 zł - tłumaczy Jadwiga Kijek, skarbnik UM Zamość. - U nas te stawki od lat są zaniżone, bo... chcieliśmy ulżyć naszym przedsiębiorcom. Teraz jednak jest dla nich świetny czas, o czym świadczy m.in. dobra ściągalność podatków. Chcieliśmy to wykorzystać. Ta podwyżka jest w interesie zamościan.
Wniosek w tej sprawie trafił pod obrady komisji budżetowej RM i nie przypadł tam do gustu. Zapadła decyzja: podwyżka - tak, ale tylko o złotówkę. - Bo niby dlaczego mamy wprowadzać aż tak duże podwyżki - wyjaśnił nam przewodniczący komisji Artur Pasieczny (PiS).
Jadwiga Kijek, wspierana przez prezydenta Marcina Zamoyskiego, usiłowała podczas sesji przekonać całą radę, by przyjąć jednak magistracką propozycję. Wyliczyła, że na podwyżce ograniczonej do złotówki miasto straci ponad 565 tys. zł. - Gdybyśmy te pieniądze mieli i wystarali się o unijne dotacje, można by je pomnożyć co najmniej dwukrotnie - argumentowała skarbniczka. - Za kwotę, z której rezygnujemy, mogłaby powstać jedna nowa ulica.
Jej argumenty nie trafiły do radnych. Za złotówkową podwyżką zagłosowało 14 osób, a 6 się wstrzymało. "Za” była m.in. Elżbieta Kucharska. Ma piekarnię, na niższej stawce skorzysta. - Wyliczyłam, że będzie to około tysiąca złotych rocznie - zdradziła nam radna. Przyznała, że dla jej firmy to niewielka oszczędność, ale zastrzegła, że głosowała nie tyle we własnym imieniu, co swoich wyborców, wśród których jest wielu przedsiębiorców. - Jeżeli możemy im jakoś pomóc, powinniśmy to robić - dodała.
A co z brakującymi w budżecie setkami tysięcy złotych? - Są inne podatki, na pewno obejmą je podwyżki. Poza tym, miasto ma majątek. Może go sprzedać. Pieniędzy na budowę dróg nie zabraknie - prognozuje radny Pasieczny.
Jadwiga Kijek widzi przyszłość mniej różowo. - Będziemy musieli tłumaczyć w Ministerstwie Finansów, dlaczego mamy tak niskie stawki. W sąsiednich samorządach są one znacznie wyższe. O ministerialnych subwencjach możemy pomarzyć. Serce boli od takiej rozrzutności - mówi pani skarbnik. (ak)