Jeszcze w tym tygodniu na przejściu dla pieszych w pobliżu zamojskiej "czwórki” pojawi się "przeprowadzacz”.
Kładka nad ulicą Zamoyskiego musi zostać wyremontowana i otwarta. Po naszej interwencji pojawiła się szansa, że tak się stanie.
Przejście zostało zamknięte, bo takie polecenie, wraz z nakazem wyremontowania kładki, wydał Spółdzielni Mieszkaniowej im. Jana Zamoyskiego w Zamościu nadzór budowlany. Spółdzielnia nie zamierzała jednak brać na siebie kosztów odnowy mostku nad ulicą (to ok. 50 tys. zł). Remontu nie chciało też finansować miasto, argumentując, że kładka jest własnością spółdzielni.
O tej patowej sytuacji napisaliśmy na początku sierpnia. Od tamtej pory niewiele się zmieniło. Zamościanie stracili najkrótszą i najbezpieczniejsza drogę między osiedlami Infułacka i Bohaterów Monte Cassino, a osiedlem Zamoyskiego. Mało kto nadkłada drogi idąc do przejścia dla pieszych. Większość przemyka pod zamkniętą kładką.
To sytuacja szczególnie niebezpieczna dla dzieci, które właśnie tak wędrują do znajdującej się na os. Zamoyskiego Szkoły Podstawowej nr 4.
- Niedawno namierzyliśmy tu kierowcę, który mknął ulicą z prędkością 120 km/h. W takich warunkach nietrudno o wypadek - mówi nadkomisarz Piotr Kapluk, naczelnik sekcji ruchu drogowego Komendy Miejskiej Policji w Zamościu.
Mundurowi od początku roku, co rano patrolują ulicę Zamoyskiego. Pilnują, by dzieci pokonywały ulicę przejściem dla pieszych. - Ale przecież nie możemy tu być w nieskończoność - tłumaczy policjant.
- Znajoma właśnie z powodu tego przejścia zabrała swoje dziecko do innej szkoły. Ale problem pozostał. Może jednak ktoś podejmie odpowiedzialność za te maluchy - martwi się mieszkająca w pobliżu Helena Gmyz.
Waldemar Władyga, prezes SM, który kilka tygodni temu nie chciał nawet słyszeć o finansowaniu remontu, po naszym kolejnym telefonie w tej sprawie, jest gotów iść na ustępstwa. - Jeżeli miasto zobowiąże się do pokrycia choćby połowy kosztów, możemy rozpocząć remont choćby jutro - zapewnia.
- Sprawdzę, czy to jest w ogóle prawnie możliwe. Jeżeli tak, będę zabiegał o te pieniądze w budżecie miasta. Na pewno się znajdą - obiecuje Marek Kudela, radny miejski z tego okręgu.
Na razie o bezpieczeństwo ponad 500 swoich uczniów postanowił zadbać dyrektor "czwórki”.
- Po konsultacji z prezydentem, ze środków własnych sfinansowaliśmy szkolenie tzw. przeprowadzacza (kosztuje to ok. 300 zł - red.). Będziemy też co miesiąc, przez cały rok szkolny, dopłacać do jego pensji po 300 zł - obiecuje Henryk Borowik.
(pele)