Polują nocą i poruszają się jak cienie, a ostatnio jenoty rozmnażają się na potęgę. Najgorzej wychodzą na tym m.in. chronione kuraki: głuszce i cietrzewie.
Ich populacja maleje, bo drapieżniki gustują w ich jajach. Przyrodników z RPN przyprawia to o ból głowy.
- To wielki kłopot - martwi się Przemysław Stachyra z działu monitoringu Roztoczańskiego Parku Narodowego. - W naszej faunie jenoty są obcym gatunkiem. Przybyły z Ukrainy i Białorusi. Nikt ich świadomie nie zasiedlał. Tych zwierząt może być w zamojskich lasach nawet setka. To naprawdę problematyczne stworzenia. Ze względu na tryb życia trudno je nawet policzyć.
Zobaczyć jenota nie jest łatwo. Ci drapieżni przedstawiciele psowatych (przypominają z wyglądu szopa pracza) polują głównie nocą, w gęstych lasach i blisko wody. Ich ofiarami są najczęściej gryzonie, owady oraz pisklęta ptaków gniazdujących na ziemi. Nie pogardzą też jajami.
Zdarza się, że podczas nocnej eskapady, w świetle reflektora lub latarki błysną jedynie ich ślepia. Zwierzak jednak natychmiast ucieka. Zagrożone przez nie są m.in. chronione głuszce i cietrzewie Jednak o ich winy obarcza są lisy. Jenoty rzadko kopią własne "mieszkania”. Wolą zajmować opuszczone nory lisów.
- Nie mamy informacji, że np. na głuszce upolowały konkretnie jenoty - mówi Leszek Dmitroca, nadleśniczy z Józefowa. - To nie jest jednak wykluczone. Skryte zwierzęta na pewno się u nas pojawiły. Mało mamy o nich informacji.
- Nie znamy nawet metodyki określania liczebności tego niezwykłego gatunku - dodaje Stachyra. - Musimy ją opracować. Zwrócimy się niebawem o pomoc do Instytutu Ochrony Przyrody PAN w Krakowie. Wtedy zastanowimy się co robić dalej.
Są też miłośnicy tych zwierzaków. - Zaburzają one ekosystem, ale… warto je zobaczyć w naturze - ekscytuje się Wojciech Olszewski z Zawady pod Zamościem. - To może być coś! Zorganizowaliśmy leśną wyprawę poszukiwawczą, ale nie udało nam się jenota wytopić. Szykujemy akcję nocną. Znajdziemy go czy nie, ale emocji nie zabraknie. Jenot może być lepem na turystów.