Piotr od października pracował w Italii przy zbieraniu mandarynek. Koledzy w Zamościu nie mieli pracy. Ściągnął ich do siebie. Przyjechali w czterech. Zamieszkali razem z Piotrem
w wynajętym domu. Zamościanie nie mieli jednak wielkiego zapału do roboty. Bardziej interesowały ich pieniądze, niż praca. Włosi nie byli zadowoleni
z takich pracowników. Szybko w dwóch miejscach zamościanie zostali wyrzuceni z roboty.
Prokurator ustalił, że w nocy z 9 na 10 grudnia Polacy pili w wynajętym domu. Kiedy Piotr wrócił z pracy, mieli do niego pretensje. – Został brutalnie pobity deską. Polewali go wrzątkiem po nodze. Zabrali mu 120 tys. lirów
i telefon komórkowy – powiedział Mirosław Buczek, prokurator rejonowy z Zamościa.
Piotr był we Włoszech swoim polonezem. Kazali odwieźć się do Zamościa. Trzej kolesie zagrozili mu, że go zabiją. Także jego żonę i dziecko. Wsadzili go do samochodu i pojechali. Kiedy po drodze skończyły im się pieniądze, zmusili Piotra w Wiedniu,
by zaciągnął pożyczkę w ambasadzie polskiej na dalszą podróż. Całą drogę grozili mu, upokarzali, pokazywali, gdzie jego miejsce w szyku...
W Zamościu Piotr powiadomił
o wszystkim policję. Od grudnia policja ustalała fakty.
– W ubiegłym tygodniu trzech sprawców zostało zatrzymanych
w Zamościu. Prokurator postawił
im zarzut dokonania rozboju
i wymuszenia rozbójniczego. Wystąpił do sądu z wnioskiem o zastosowanie aresztu tymczasowego. Sąd przychylił się do tego wniosku i w czwartek zostali aresztowani na trzy miesiące
– powiedział nam prokurator Buczek.
PS Imię poszkodowanego zostało zmienione.