Wszystko było już przyklepane. Biłgorajska Agencja Rozwoju Regionalnego, która przez ostatnią dekadę użytkowała budynek przy ul. Kościuszki 65 miała z niego korzystać przez kolejnych 10 lat. RM podjęła tę decyzję jednomyślnie i właśnie się z niej wycofała. Czas umowy skrócono o połowę.
– Jestem zaskoczona. To przewracanie wszystkiego do góry nogami – tak wdrożony w życie pomysł biłgorajskiej prawicy komentuje Irena Gadaj, prezes BARR. Chodzi o to, że kilka tygodni temu biłgorajska RM zgodziła się przekazać agencji budynek przy Kościuszki 65 w wieczyste użytkowanie na 10 lat (miesięczny czynsz ustalono na poziomie 500 zł netto). Samorząd miał się nie domagać 144 tys. 293 zł, czyli czynszu za ostatnią dekadę, a BARR zrzekała się roszczeń za remonty budynku, które w tym czasie pochłonęły ok. 400 tys. zł.
Skąd pomysł, by czas obowiązywania umowy skracać o połowę? – Było powiedziane, że całość nakładów na remont budynku poniesionych przez BARR będzie się rekompensować, w zamian za niepłacony czynsz. A teraz słyszę, że zostały jeszcze jakieś nierozliczone pieniądze – próbował wyjaśniać Zbigniew Kita, przewodniczący RM. Zarządzone przez niego głosowanie nad skróceniem umowy z 10 do 5 lat skończyło się remisem 8:8. Kita postanowił więc, że należy je powtórzyć. Wynik 9 głosów za okresem 5-letnim, przy 8 głosach sprzeciwu, zadowolił przewodniczącego.
Wygląda jednak na to, że na nowe warunki nie zgodzi się BARR. – W połowie czerwca zajmie się tą sprawą nasza Rada Nadzorcza. Niewykluczone, że w przypadku braku porozumienia, zwrócimy się do sądu o zwrot nakładów na remonty – zapowiada Irena Gadaj, choć przyznaje, że wolałaby tego uniknąć, bo miasto dysponuje 73 procentami akcji agencji. – Jednak zrzeknięcie się 400 tys. zł, w przypadku umowy 5-letniej, będzie niczym innym, jak podarowaniem kasie miejskiej 80 tys. zł, w każdym roku użytkowania. To jawne działanie na niekorzyść spółki – tłumaczy pani prezes.
– Jestem zbulwersowany decyzją, jaka zapadła podczas obrad, a jeszcze bardziej zachowaniem przewodniczącego Kity, który po przeliczeniu głosów w pierwszym głosowaniu zarządził drugie, ponieważ wynik pierwszego mu się nie spodobał – stwierdził radny Ryszard Niespodziewański (SLD) i wraz ze swoimi klubowymi kolegami złożył do wojewody wniosek o sprawdzenie, czy takie głosowanie było zgodne z prawem.