Pasażerowie zamojskiego PKS są oburzeni. Opłaty za bilety wzrosły drastycznie. Na niektórych liniach nawet o kilkadziesiąt procent. I to z dnia na dzień. Przewoźnik nie wywiesił na ten temat żadnej informacji, a podróżni o podwyżkach dowiadują się od kierowców.
Mężczyzna zapewnia, że nie zauważył na przystankach ani w autobusach żadnej informacji na temat wzrostu opłat za bilety. My poszukaliśmy ich na dworcu. Bez skutku. Za to przy dworcowych stanowiskach stali skonsternowani podróżni.
– Nie rozumiem, co się dzieje – żalił się wczoraj jeden z podróżnych. – Dojeżdżam do Zamościa z Duba, niedaleko Komarowa. Dzisiaj musiałem za bilet zapłacić złotówkę więcej niż wczoraj (bilet kosztuje 8,20 zł – red.). Jestem rolnikiem i teraz ledwo wiąże koniec z końcem. W dwie strony wychodzi dwa złote, a tyle kosztuje bochenek chleba. To jest przykre.
– Ludzie się denerwują i porównują ceny swoich biletów – dodaje Jadwiga Wacławik, mieszkanka podzamojskiej wioski. – Np. bilet do Skierbieszowa wzrósł o 1,20 (teraz kosztuje 6,20 zł – red.). Na innych liniach ceny skoczyły 2, 3 czy 4 zł. O co chodzi?
Wiesław Fik, prezes zamojskiego PKS słyszał o tym zamieszaniu. Nie tylko od pasażerów, ale także od… własnych pracowników. Skąd zmiany ceny biletów?
– To nie są podwyżki – zastrzega. – Po prostu znieśliśmy tzw. ulgi komercyjne, które były wprowadzone w ub. roku i wcześniej. One miały poprawić konkurencyjność naszych linii. Na różnych kursach nasze ulgi miały różną wysokość. Czasami wynosiły nawet 50. proc. Stąd teraz różnice w biletach.
Dlaczego zniesiono ulgi? – Nie stać nas na nie – tłumaczy prezes PKS. – Każdy miesiąc 2009 r. zamykaliśmy ze stratą. Przedsiębiorstwo musi się ratować. Jednak część ulg została. Mają je uczniowie studenci i seniorzy. Wynoszą po 20 proc.
Prezes zapewnia, że brak "czytelnych” informacji na temat zmian wynika jedynie z niedopatrzenia. Obiecał nam, że zostaną one wywieszone m.in. przy dworcowych kasach. Także dlatego, że np. za przejazdy dalekobieżne ceny minimalnie… spadły. Pasażerowie nic z tego nie rozumieją.
– Autobus do Krzaka kosztował przed ulgami 4,40 a nie 5,5 zł – dziwi się pan Dariusz. – Czy to nie jest podwyżka? Ludzie potrafią liczyć. W końcu przestaną korzystać z usług PKS. Bo bilety są za drogie, a standard przewozów pozostawia mnóstwo do życzenia.