W Zamościu są obiekty forteczne, które można przenieść do… Wenecji. Dlaczego? Są otoczone wodą. Wpływa ona także m. in. do piwnic. Na starych i odtworzonych ścianach już wykwitł grzyb. Kłopot w tym, że obiekt był niedawno remontowany.
– Po prostu serce mnie boli gdy na to patrzę – martwi się radna Budzyńska (KWW Marcina Zamoyskiego). – Tam mury po wprost kwitną na zielono. A przecież obiekt był niedawno remontowany. Mam nadzieję, że prac jeszcze nie zakończono. Jeśli tam to zostały one źle wykonane. Przecież ten obiekt nie powinien stać w wodzie. Trzeba coś z tym koniecznie zrobić.
Kojec stojący w zamojskim Parku Miejskim to efektowna budowla forteczna. Ma kształt nieregularnego pięcioboku z wąskimi strzelnicami.
Wzniesiono ją w 1837 r. nad dawnym kanałem wodnym. W ub. roku dobudowano do kojca fragment tzw. muru Carnota z charakterystycznymi galeriami strzelniczymi.
– Powstał bardzo ciekawy, unikatowy obiekt – mówi radna Budzyńska, która jest także przewodnikiem turystycznym. – Jednak cały zabytek niszczeje.
Renowację kojca zakończono. Jednak w murze Carnota tkwią duże kawałki folii, a obok poniewiera się gruz. Obok powstał prawdziwy… górski strumień.
Woda po deszczu spływa nim z całej okolicy, a potem "ląduje” w piwnicach kojca. Na nowo wymurowanych ścianach widać wielkie zielone wykwity, a zabytek otacza prawdziwa fosa. Oburza to mieszkańców Zamościa.
– Wenecja – złościł się 50-latek, który spacerował po zamojskim parku. – Można brać łódź i pływać wokół murów tego kojca. To wszystko po prostu niszczeje. Zrobiono jakiś gniot… Woda zniszczy ten unikatowy zabytek.
Co na to urzędnicy? Na sesji Rady Miejskiej nikt nie skomentował wypowiedzi radnej. Czy to znaczy, że wszystko jest w porządku?
– To problem – przyznaje Jan Radzik, dyrektor Wydziału Planowania Przestrzennego, Budownictwa i Ochrony Zabytków zamojskiego UM. – Prace wykonano tam w ramach tzw. programu norweskiego i zostały już zakończone. Jednak przy kojcu powstała niecka, w której gromadzi się woda. Tak nie powinno być. Będziemy musieli coś z tym zrobić.
Dyrektor zapewnia, że woda może być odprowadzana tylko przez "odparowanie”. – Nie ma innej możliwości – tłumaczy. – Co można zrobić? Trzeba będzie rozszerzyć tę nieckę i wybudować system odprowadzający wodę. Chodzi o to, żeby do tego zabytku nie dopływała w takich ilościach. Mam nadzieję, że chociaż część tych prac wykonamy jeszcze w tym roku.