Sąd Okręgowy w Zamościu od sierpnia nie wypłaca należności świadkom, kuratorom sądowym i biegłym. To samo dotyczy opinii w sprawach karnych i cywilnych. Po Zamościu krążą wieści, że zainteresowane strony procesu na własną rękę załatwiają i opłacają biegłych. Według tych informacji za jedną opinię trzeba zapłacić nawet i tysiąc złotych.
– Jeśli by to robili, to nielegalnie. To byłoby przestępstwo. Choć sąd nie płaci na bieżąco, to płatności stają się wymagalne.
Według pani sędzi, wymieniona kwota ma się nijak do tego, co otrzymują biegli od sądu. Specjalista lekarz za wydanie opinii dostaje ok. 90 zł.
Pani rzecznik nie spotkała się z sytuacją, żeby któryś z biegłych odmówił wydania opinii. A to, że nie przychodzą na rozprawy o niczym jeszcze nie świadczy, gdyż wydają opinie na piśmie, najczęściej w oparciu o dokumenty. Nie zdarzyło się – twierdzi – żeby z powodu ich postawy sprawy „spadały” z wokandy.
Nie oznacza to jednak, że nie ma w ogóle kłopotów. Katedra i Zakład Medycyny Sądowej AM w Lublinie, zanim przyjmą zlecenie, mają zwyczaj zapytać na piśmie, czy sąd w takim a takim terminie jest w stanie zapłacić. Jeśli nie, to nie podejmują się zadania. Tymczasem terminy gonią, bo oskarżonego nie można przetrzymać dłużej niż dwa lata.
Mimo wysokich opłat pobieranych przez sądy z tytułu spraw cywilnych, gospodarczych czy rozwodowych, wymiar sprawiedliwości nie jest dochodowy. Większość rozpraw z dziedziny prawa rodzinnego, karnego, pracy i ubezpieczeń społecznych toczy się bowiem na koszt państwa. Zresztą i tak wszystkie zyski sąd odprowadza do budżetu państwa.
W zamojskich sądach pocieszają się, że nie tylko u nich finanse postawione są na głowie. Np. policja za dowiezienie podsądnego z więzienia na rozprawę wystawia sądowi fakturę opiewającą raptem na... 4 zł. A za przewiezienie oskarżonego z Zamościa do Biłgoraja bierze 9,60 zł. Gdyby nie to, położenie finansowe sądów byłoby jeszcze bardziej godne pożałowania.