Dziś Ukraińcy przekażą Polakom 19-letniego pechowego pilota z Zamościa. Jego szybowiec wylądował w poniedziałek
na polu tuż pod nosem ukraińskich pograniczników w Rawie Ruskiej.
- Na szybowcu Łukasz lata już trzeci rok. W powietrzu spędził ponad 70 godzin. Stara się o licencję pilota szybowcowego. W poniedziałek miał pierwszy w tym roku przelot - mówi jego ojciec Józef Kwaśniak, na co dzień instruktor szybowcowy Aeroklubu Ziemi Zamojskiej.
Do Krasnegostawu leciało mu się ciężko. Pokonanie tego odcinka zajęło mu dwie godziny. - Z powrotem miał już z wiatrem - relacjonuje mechanik lotniczy zamojskiego aeroklubu Krzysztof Sierak. - W okolicach Tomaszowa najprawdopodobniej zszedł za nisko i stracił orientację.
Nastolatek nie zdawał sobie sprawy, że nielegalnie przekroczył granicę, mimo że wylądował tuż obok ukraińskiej strażnicy.
- Kontaktowaliśmy się z synem przez radiostację. Mówił, że go zniosło i wylądował na polach za Tomaszowem. Prosił, aby przyjechać po niego z wózkiem. Później krzyknął, że w jego stronę biegnie wojsko. Straciliśmy kontakt. Zrozumieliśmy, że odebrano mu radiostację. O zatrzymaniu poinformowała nas Straż Graniczna. Nie wiem, jak on to znosi, nie mamy z nim żadnego kontaktu. Mam nadzieję, że jest cały i zdrowy - pociesza się ojciec zamojskiego pilota.
Poleciała za daleko
Wylądowała szybowcem w kołchozie Zaborie za Rawą Ruską. Dyrektor kołchozu zawiózł dziewczynę do granicy. W Rawie przesłuchiwała ją przez 6 godzin ukraińska milicja. W końcu kołchoźnicy załadowali szybowiec na przyczepę i zawieźli traktorem na granicę.