Prokurator jeszcze nie zdecydował, czy 55-letni doktor usłyszy zarzut narażenia pacjentów na niebezpieczeństwo.
- Jakbym złe słowo o nim powiedziała, to bym zgrzeszyła - zarzeka się Sabina Kot z Zawady. - Żeby to był tylko dobry lekarz, to może by ludzie tak za nim nie stali. Ale to jest wspaniały człowiek. Nigdy, nikogo bez pomocy nie zostawił. A że wypił? Życie jest życiem. Różne sytuacje się zdarzają.
Kilka dni temu informację, że Stefan S. pracuje pijany, przekazał policji anonimowy rozmówca. Wiadomość się potwierdziła. Alkomat wskazał w organizmie lekarza promil alkoholu. Nazajutrz medyk miał złożyć wyjaśnienia. Nie został przesłuchany, bo był jeszcze bardziej pijany.
Mieszkańcom Zawady, w której Stefan S. pracuje już od 15 lat, ta wpadka jednak nie przeszkadza. - Nasz doktor to równy facet. Moja mama wiele mu zawdzięcza, a ja go za to szanuję - mówi Marian Chruściel. Nachwalić się lekarza nie może także Helena Gałan. - Jakieś zapalenie mnie dopadło. Ilu to ja lekarzy nie odwiedziłam.
Żaden nie potrafił pomóc. Dopiero nasz doktor wybadał, że mam wodę w boku - opowiada staruszka. - Zresztą jakby dobry nie był, to by się większość ludzi u niego nie leczyła.
Dlatego informacja, że Stefan S. ma stracić posadę w ośrodku zdrowia oburzyła mieszkańców wioski. W jego obronie napisali list do naszej redakcji. Zapowiadają, że będą bronić lekarza, a jeśli ktoś go z pracy wyrzuci, to oni z usług miejscowej przychodni też zrezygnują.
- Ja będę pierwsza, która tak się zachowa - zapowiada Sabina Kot. - Rozmawiałam z ludźmi, więc wiem, że inni też tak zrobią.
- To możliwe - przyznaje sołtys Sylwester Dobromilski. - Mieliśmy parę lat temu taką sytuację, że poprzedni kierownik ośrodka planował czystkę. Pracę miał wtedy stracić także ten lekarz. Caluteńka wieś petycje pisała. I ludzie postawili na swoim.
Kierownik ośrodka zdrowia zastrzega, że decyzji o pożegnaniu się z kolegą po fachu jeszcze nie podjął, ale już wie, że nie będzie łatwa.
- Bo z jednej strony, tym przypadkiem zainteresowała się już izba lekarska, a z drugiej, wiem, że ludzie są do niego bardzo przywiązani - tłumaczy Wojciech Wojciechowki. Nie ukrywa, że o alkoholowych problemach Stefana S. wiedział i rozmawiał z nim. Żałuje, że bez skutku.