24-letnia mieszkanka Zamościa zmarła w niecałe cztery tygodnie po porodzie. Rodzina uważa, że jej śmierć była następstwem zaniedbań, jakich dopuścili się lekarze z "papieskiego” szpitala. Doniesienie w tej sprawie wpłynęło właśnie do miejscowej Prokuratury Rejonowej.
Matka miała zgłosić się do kontroli 11 października. Mąż przywiózł ją jednak dzień wcześniej. - Miała wysoką temperaturę i bolały ja żylaki - wspomina mąż zmarłej Jacek M.
Z tego, co się nam udało ustalić, z dnia na dzień stan kobiety zaczął się pogarszać. Trafiła na Oddział Intensywnej Opieki Medycznej. Zmarła 31 października. - Dopóki sprawa znajduje się w prokuraturze, nie chcę się na ten temat wypowiadać - mówi Dziennikowi Jacek M.
W doniesieniu, które tydzień temu trafiło do zamojskiej prokuratury, rodzina obwinia lekarzy Oddziału Ginekologicznego za zaniedbania, jakich mieli dopuścić się wobec Anny M. Zdaniem podczas pobytu w szpitalu kobieta została zarażona gronkowcem, a jej śmierć była następstwem antybiotykowej kuracji.
- Pacjentka zmarła po upływie ponad 3 tygodni od cesarskiego cięcia na skutek śpiączki wątrobowej - taką wersję przedstawia dr Stanisław Słupczyński, ordynator Oddziału Ginekologicznego. - Jeśli chodzi o gronkowca, to równie dobrze mogła zarazić się nim u nas, jak i na innych oddziałach - położniczym czy patologii ciąży. Poza tym szczepy gronkowca mogły się rozwijać u niej wcześniej, jeszcze przed przyjęciem do szpitala.
- Czekamy na wyniki sekcji zwłok - mówi Mirosław Buczek, szef Prokuratury Rejonowej w Zamościu. - Wszczęliśmy śledztwo. Zabezpieczyliśmy całą dokumentację leczenia pacjentki. W przyszłym tygodniu powołany zostanie biegły medycyny sądowej, który zajmie się tą sprawą.