Dwa lata pozbawienia wolności i grzywna za napad i kradzież wódki. Ale ani 18-letni Sławomir Sz., ani 21-letni Łukasza G. nie pójdą za kratki.
Do zdarzenia doszło 11 listopada ub.r. w Majdanie Wielkim pod Krasnobrodem. Krzysztof W. wracał z baru razem z Markiem M. i jego teściem Józefem P. Za pazuchą miał półlitrową butelkę wódki "Ojczystej”. Gdy dotarli do tartaku, zza płotu wyskoczyło dwóch napastników w czarnych kominiarkach. Bili Bogu ducha winnych mężczyzn pięściami po całym ciele i kopali. W trakcie szarpaniny Marek M. zerwał jednemu z napastników czapkę i rozpoznał Sławomira Sz.
Krzysztof W. stracił przytomność, z ucha leciała mu krew. Rozbójnicy uciekli, zabierając wartą 18,50 zł wódkę. Mundurowi szybko zatrzymali sprawców, a jeden z pracowników stacji paliw na trawniku znalazł nienaruszoną "Ojczystą”. Sławomir Sz. i Łukasz G. trafili do aresztu, ale za poręczeniem majątkowym wyszli na wolność. Prokuratura oskarżyła ich o dokonanie rozboju na Krzysztofie W. i pobicie Marka M. i Józefa P. Obaj przyznali się tylko do pobicia. Za ten czyn grozi maksymalnie do 3 lat więzienia, za rozbój cztery razy więcej.
Podczas śledztwa obaj umniejszali swój udział w zajściu. Łukasz G. zeznał, że po sprzeczce w barze z Markiem M. postanowił go "przestraszyć”. - Żadnej wódki nie zabieraliśmy - kategorycznie zaprzeczył.
Sugerował, że poszkodowani sami zgubili flaszkę, bo byli pijani. Podobnie zeznawał jego kolega. Pokrzywdzeni zapewniali jednak przed sądem, że w barze wypili tylko po dwa piwa. - Nie mogłem zgubić wódki, bo trzymałem ją w wewnętrznej kieszeni kurtki - przekonywał Krzysztof W.