Zielony Rynek na zamojskim Starym Mieście atrakcją turystyczną nie jest. Okazuje się, że bardzo łatwo to zmienić. Dowiodła tego Jadwiga Teodozja Kwiatkowska, która na jego monumentalnym płocie wystawiła kilkadziesiąt swoich obrazów.
Zamojski Rynek Zielony to miejsce dość kłopotliwe. Jeszcze na początku lat 90. tętnił życiem. Zjeżdżali się tutaj kupcu i klienci z całej Zamojszczyzny. Potem powstały jednak targowiska w innych częściach miasta i rynek zaczął podupadać.
Dzisiaj na ok. półhektarowym terenie pracuje zaledwie kilkadziesiąt osób (latem kilkanaście). Sprzedają towary ze skleconych z blachy i obitych folią kiosków.
Teren zarządzany jest przez Zakład Gospodarki Lokalowej. Urzędnicy nie mają jednak pomysłu na jego zagospodarowanie.
- Na razie nie ma konkretnych projektów - przyznaje Karol Garbula, rzecznik prezydenta Zamościa. - Zastanawiamy się np. czy nie warto w tym miejscu odtworzyć kamienic, które tam dawniej istniały. Wcześniej jednak należałoby tam znaleźć odpowiednie miejsce dla tych, którzy tam handlują. To jednak nie jest takie proste.
Wygląda na to, że życie samo podpowiada rozwiązanie. Rynek Zielony otacza efektowny, murowany płot. Zwykle obok niego parkują samochody.
Jadwiga Teodozja Kwiatkowska, zamojska malarka wystawiła tam swoje obrazy. To głównie martwe natury, w których dominują elementy kwiatowe.
- Przygotowuję dokumentację swoich prac, bo chcę wysłać ją na konkurs za granicę - tłumaczy Jadwiga Teodozja Kwiatkowska. - Uznałam, że to jest świetne miejsce na ekspozycję.
Okazało się, że to strzał w dziesiątkę. Mieszkańcom Zamościa nowa galeria przypadła do gustu.
- Mamy w mieście liceum plastyczne, ale obrazów na Starym Mieście nikt jakoś nie wystawia - dziwił się jeden z gapiów. - To przecież może być świetny interes. Zarabiają na tym w Krakowie, Warszawie, ale nie u nas… Taka uliczna galeria powinna powstać tu na stałe.
- To powinno być teren dla… zamojskich artystów - dodał inny mężczyzna. - Aż miło popatrzeć jak się ta ulica zmieniła.
Maciej Sęczawa, zamojski artysta-plastyk, nauczyciel zamojskiego PLSP podchodzi jednak do tego pomysłu sceptycznie.
- To jest świetne, kameralne miejsce, ale na pojedynczą wystawę - mówi. - Nie wierzę, że działalność komercyjna w tym miejscu się sprawdzi. Bo Zamość jest miastem, w którym rynek sztuki jest zbyt słaby. Były już podejmowane takie próby m.in. na Rynku Wielkim i się nie sprawdziły. Także dlatego, że przepływ turystów jest w mieście nie najlepszy.