(fot. Maciej Kaczanowski/Archiwum)
Władze Lublina nie planują kolejnego panelu obywatelskiego, podczas którego decyzja w ważnej sprawie zostaje powierzona losowo wybranej grupie mieszkańców. Ratusz zdecydował się na to zaledwie raz, gdy pytał o to, jak walczyć ze smogiem. Co zrobił z tymi podpowiedziami i czy w ogóle można z nich rozliczać?
Panel obywatelski to grupa osób działająca podobnie do sądowej ławy przysięgłych, jaką znamy z amerykańskich filmów. Losowo wybranych mieszkańców zwołuje się na posiedzenia, dostarcza im wiedzy i prosi o wydanie werdyktu. Jeśli za jakimś rozwiązaniem opowie się większość 4/5 grupy, to taka rekomendacja staje się wiążąca dla władz miasta. Przynajmniej teoretycznie.
Prezydent Lublina jako drugi w Polsce postanowił zwołać panel obywatelski. Zdecydował, że zapyta mieszkańców o to, jak miasto może zmierzyć się z problemem zanieczyszczenia powietrza.
Naukowcy od dawna alarmują, że walka ze smogiem jest walką o życie. Z powodu smogu umiera w Polsce przedwcześnie 44 tys. osób w ciągu roku, tak podaje Światowa Organizacja Zdrowia. Z kolei Ministerstwo Przedsiębiorczości i Technologii informowało (dane za rok 2016), że takich przedwczesnych zgonów było 16 tys.
Zaproszenia zostały rozesłane do 12 tys. mieszkańców Lublina. Były to osoby wylosowane z uwzględnieniem dzielnicy, wieku, płci i wykształcenia, aby stworzyć jak najbardziej reprezentatywną grupę. Spośród tych, którzy pozytywnie odpowiedzieli na zaproszenie wylosowano ostatecznych uczestników panelu.
60 osób obradowało przez sześć dni. – Jestem pod wrażeniem zaangażowania wylosowanych mieszkańców w rzeczową i merytoryczną dyskusję oraz otwartości na argumenty – zachwalał prezydent Krzysztof Żuk w oficjalnym komunikacie po zakończeniu panelu. Zapewniał, że jest zadowolony z jego przebiegu i zapowiadał kolejne panele. – Problemów do rozwiązania w naszym mieście nie zabraknie.
Pomysły posłane do kosza
Organizując panel Urząd Miasta zapewniał, że rekomendacje poparte większością 4/5 głosów uzna za wiążące. Takich zaleceń dostał 55, ale od razu uznał, że część z nich jest niemożliwa do wprowadzenia. Tak oceniona została prośba o podjęcie „uchwały antysmogowej”, która zakazywałaby w Lublinie używania kiepskich paliw stałych, zabraniała instalacji kotłów w nowych budynkach, będących w zasięgu sieci ciepłowniczej i wymuszała odejście od paliw stałych do 2025 r. (nie licząc kominków).
– Przyjęcie uchwały antysmogowej leży w kompetencji samorządu województwa – odpisał Ratusz.
Nierealny był również apel, by radni wyposażyli Straż Miejską w uprawnienia do kontroli składów opału. O tym, co mogą straże gminne i miejskie, nie decydują lokalne samorządy, tylko władze centralne.
Strażnicy wciąż mogą to, co mogli robić przed obradami panelu obywatelskiego, czyli sprawdzać, czy mieszkańcy nie palą śmieci. W ubiegłym roku Straż Miejska przeprowadziła ponad 1200 takich kontroli. – Było ok. 750 kontroli pieców i 460 dotyczących spalania poza budynkami – informuje Grzegorz Jędrek z biura prasowego w lubelskim Ratuszu.
Wśród rekomendacji panelu obywatelskiego była też „pełna ochrona przed zabudową” górek czechowskich. Prezydent natychmiast uznał, że to niemożliwe, bo „obszar ten jest już częściowo zabudowany”. Podkreślał, że obowiązujący plan zagospodarowania górek pozwala ich właścicielowi m.in. na budowę obiektów sportowych, a zmiana planu „skutkowałaby spadkiem wartości terenu i roszczeniem odszkodowania ze strony właściciela”.
Nieco ponad rok później Krzysztof Żuk skierował do Rady Miasta projekt uchwały wyznaczającej na górkach strefy pod zabudowę wielorodzinną, czyli pod budowę blokowisk. Radni to zatwierdzili.
Jak dym rozwiał się pomysł, by w Lublinie ostrzegać przed smogiem już przy takim stężeniu pyłów, przy jakim ostrzega się na Zachodzie. Panel prosił ponadto o zakazanie szkołom zajęć na zewnątrz budynków, gdy powietrze będzie mocno zanieczyszczone. Urząd Miasta odpowiedział, że nie ma takich uprawnień.
Nie było nawet konsultacji
Do skutku nie doszło zalecone przez panel obywatelski wprowadzenie „Strefy Czystego Transportu” w centrum miasta. Paneliści proponowali, że strefa może objąć również dalsze dzielnice, o ile zechcą tego ich mieszkańcy. Do strefy nie mogłyby wjeżdżać pojazdy o silnikach, które nie spełniają określonych progów emisji spalin.
Urząd Miasta odpowiedział, że decyzja o wyznaczeniu strefy musiałaby być poprzedzona konsultacjami społecznymi i zapowiedział je na rok 2019. Takich konsultacji nie było, a Urząd Miasta nie zająknął się o tym ani słowem w odpowiedzi na nasze pytanie o postępy w realizacji zaleceń.
Panel obywatelski rekomendował też „regularne sprzątanie na mokro wszystkich ciągów komunikacyjnych”, mające ograniczyć wzbijanie się pyłu z dróg. Komentując to, Ratusz obiecał stworzyć „Program Czyszczenia Ulic” i zapowiedział, że „zostanie przeprowadzony jego pilotaż”.
– Prace proponowane w projekcie pilotażowym są wykonywane pod inną nazwą od 2011 r. – przekonuje biuro prasowe Ratusza. Podkreśla, że sprzęt „posiadający system zraszania” systematycznie oczyszcza jezdnie latem. – Długość ulic objętych stałym utrzymaniem wynosi 215 km – dodaje Jędrek, ale rekomendacja paneli obywatelskiego dotyczyła nie 215 km, tylko „wszystkich ciągów komunikacyjnych”.
Panel zalecił również objęcie całego miasta, a zwłaszcza centrum, planami zagospodarowania terenu. Od tamtej pory nie uchwalono kluczowego planu dla śródmieścia, nie licząc pasa ziemi ciągnącego się w dolinie Czechówki. Z tego powodu centrum Lublina w dalszym ciągu jest zagospodarowywane w oparciu o niesławne „wuzetki”, czyli decyzje ustalające warunki zabudowy.
Co nieco się udaje
Spełniona została prośba o to, by informacje o aktualnym stanie powietrza były prezentowane na przystankach komunikacji miejskiej. Takie komunikaty są widoczne na części wyświetlaczy pokazujących najbliższe odjazdy. Panel prosił jednak o więcej, bo chciał zamontowania tablic wyświetlających informacje o smogu na budynkach należących do miasta. Tablic jednak nie ma. Są za to sugerowane przez panel pogadanki antysmogowe i kampanie informacyjne.
Wśród rekomendacji była też prośba, aby miasto dopłacało mieszkańcom pozbywającym się pieców węglowych i zastępującym je innymi źródłami ciepła, mniej uciążliwymi dla środowiska. Taki system dopłat już wtedy działał. Ratusz zapowiedział, że go utrzyma i że zwiększy do 1 mln zł pulę pieniędzy na dotacje. W tej sprawie urząd dotrzymał słowa. – Taka sama kwota przeznaczona została na 2020 rok – informuje Jędrek. Zapowiada też, że w bieżącym roku miasto postara się o pieniądze na przeprowadzenie inwentaryzacji pieców.
Nie została natomiast spełniona prośba o to, by w miejscach, w których niemożliwe jest podłączenie budynku do sieci ciepłowniczej, Ratusz pomógł mniej zamożnym mieszkańcom w zakupie urządzeń wspomagających tradycyjne ogrzewanie odnawialnymi źródłami energii, np. z kolektorów słonecznych. Tak się nie stało.
Niby tak dobrze, a jednak…
Przy wielu okazjach Ratusz ochoczo chwali się komunikacją, która w Lublinie jest zelektryfikowana w bardzo wysokim stopniu. – Już dzisiaj spełnia najwyższy przewidziany w Ustawie o elektromobilności 25-procentowy próg udziału autobusów zeroemisyjnych – podkreśla Urząd Miasta i zapowiada, że w przyszłym roku będzie jeszcze lepiej dzięki zakupom autobusów na prąd i trolejbusów. – Będą one stanowić ponad 50 proc. całego taboru.
Urząd Miasta przypomina o tym nawet w odpowiedzi na nasze pytanie o to, jak wykonał rekomendacje panelu obywatelskiego. Sęk w tym, że panel miał inne prośby dotyczące komunikacji miejskiej, chociażby obniżkę cen biletów okresowych. Prezydent uznał, że ta prośba nie ma związku z tematem panelu, chociaż nie miał wątpliwości w przypadku innych propozycji komunikacyjnych. Wśród nich było uruchamianie nowych połączeń (Ratusz odpisał, że to możliwe dzięki rosnącym wydatkom na przewozy) i wytyczanie kolejnych buspasów (powstały na Drodze Męczenników Majdanka).
Uczestnicy panelu obywatelskiego prosili też o zwiększenie częstotliwości kursowania linii komunikacji miejskiej, ale teraz Zarząd Transportu Miejskiego zmierza w przeciwnym kierunku. ZTM szykuje się do trwałych cięć w rozkładach, bo na ten rok dostał z Ratusza mniej pieniędzy na przewozy. Ratusz tłumaczy, że jest to efektem uszczuplenia miejskich dochodów wskutek rządowych zmian w systemie podatkowym.
Mało konkretne życzenia
Wśród 55 zaleceń panelu obywatelskiego znalazły się również prośby bardzo ogólnikowe, jak choćby „rozszerzanie systemu dróg rowerowych”, sadzenie wysokich drzew oraz „ograniczenie wycinki drzew i krzewów”. Panel nie sformułował tych rekomendacji w taki sposób, by można było rozliczać prezydenta z efektów, porównując osiągnięcia z oczekiwaniami.
W rekomendacjach nie zapisano np. tego, ile należy zbudować dróg rowerowych. Ile zbudowano? – W 2019 roku podczas realizacji inwestycji drogowych powstało nowych lub zostało przebudowanych ok. 18,8 km dróg i pasów rowerowych – informuje Jędrek. W roku 2018 przybyło 10 km takich tras. Czy to za dużo, czy za mało? Nie da się tego porównać z rekomendacjami panelu obywatelskiego.
Podobnie jest z zielenią, bo zalecenie mówiące o nowych drzewach nie mówi, ile powinno się ich sadzić. Tylko pod koniec zeszłego roku na zlecenie władz miasta posadzono ich ok. 200, nie licząc tych w odnawianym parku Ludowym.
Rekomendacje panelu nie mówią też, jak bardzo należy „ograniczyć” wycinkę. W październiku zeszłego roku Urząd Miasta wydał 43 zgody i 4 odmowy, we wrześniu pozwoleń było 30, a decyzji odmownych 6. Teraz urząd będzie musiał się zmierzyć z wnioskiem spółki TBV Investment, która stara się o pozwolenie na wycięcie 220 drzew na górkach czechowskich.
Wśród 55 zaleceń jest „poprawa jakości węzłów przesiadkowych na obszarze miasta, w tym na styku komunikacji miejskiej i kolei”. W tej kwestii Ratusz chwali się pierwszym w mieście parkingiem w systemie „Park&Ride” obok nowej pętli trolejbusowej na Choinach. – Do końca 2021 r. w Lublinie powstaną kolejne trzy – zapowiada Jędrek.
Gorzej jest ze „stykiem komunikacji miejskiej i kolei”. Ratusz nie wybudował na czas dojazdu do nowego przystanku kolejowego Lublin Zachodni. Kolej tłumaczy, że właśnie z tego powodu nie stają tu pociągi dalekobieżne, a mieszkańcy zachodniej części miasta muszą jeździć na dworzec główny, spalając po drodze paliwo.
Powtórki już nie szykują
Władze miasta na razie nie zamierzają organizować podobnej burzy mózgów wśród losowo wybranych mieszkańców. – W 2020 roku nie planujemy organizacji kolejnego panelu obywatelskiego – potwierdza oficjalnie Monika Głazik z biura prasowego w lubelskim Ratuszu. – W tym roku skupiamy się na innych narzędziach konsultacyjnych w pracy nad nową strategią Lublina oraz koncentrujemy się na realizacji i wprowadzaniu w życie rekomendacji wypracowanych podczas poprzedniego panelu.
– Biorąc pod wagę to, co się stało po pierwszym panelu, to może rzeczywiście lepiej nie robić drugiego – stwierdza z żalem Krzysztof Jakubowski, prezes lubelskiej Fundacji Wolności. – Idea panelu obywatelskiego jest słuszna, bo angażuje mieszkańców do decydowania, w tym również osoby, które w innej sytuacji pewnie by się nie zaangażowały. Gorzej jest z wykonaniem, bo nie wszystkie rekomendacje zostały przyjęte, tymczasem organizowanie panelu ma sens wtedy, gdy to, co wypracują mieszkańcy, rzeczywiście będzie realizowane.