Więzienie, klatka dla zwierząt – to tylko niektóre określenia na izolatorium stworzone w jednej z lubelskich szkół (nie chodzi o SP 10). Wątpliwości co do powstawania takich miejsc ma także Rzecznik Praw Obywatelskich.
Zgodnie z zaleceniami w czasie epidemii koronawirusa w każdej szkole musiało powstać izolatorium. Może być nim np. klasa, pokój pielęgniarki, czy nawet wygrodzona parawanem część korytarza.
Do izolatki trafiać mają dzieci z objawami, które sugerować mogą zakażenie koronawirusem. Uczniowie w nich przebywający znajdują się pod opieką wyznaczonej osoby.
– U nas izolatka została stworzona w pokoju wykorzystywanym dotychczas przez nauczycieli w-f. Wybór padł właśnie na nie, bo to jedyne pomieszczenie, przy którym jest łazienka – tłumaczy Tadeusz Szydłowski, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 10 w Lublinie (zdjęcie w artykule nie pochodzi z tej szkoły).
Od początku roku szkolnego w tej izolatce było już kilkoro dzieci. – Kiedy uczeń przechodzi do izolatki, powiadamiamy jego rodziców, prosząc o niezwłoczne odebranie dziecka. Czekając na nich uczeń nie przebywa w pomieszczeniu sam. Jest też specjalnie wyznaczony pracownik, który ma w tym czasie na sobie rękawiczki, fartuch ochronny, maseczkę i przyłbicę – tłumaczy dyrektor.
Ani dzieci, które były już w izolatce „Dziesiątki”, ani ich rodzice nie zgłaszali żadnych zastrzeżeń. Po otrzymaniu zaświadczenia lekarskiego, że dziecko jest zdrowe, uczniowie wrócili do udziału w zajęciach. W żadnym z przypadków rozpoznanie nie dotyczyło koronawirusa.
– Syn miał kilka dni temu katar i z samego rana zaznaczył, że do szkoły nie idzie, bo boi się, że go zamkną w izolatce. U niego w szkole to straszny wstyd. Pytałam dlaczego. Podobno nie ma ku temu powodów, bo izolatkę utworzono w jednej z klas, ale nastolatki są przecież specyficzne – przyznaje mama ucznia innej lubelskiej podstawówki.
Być może chodzi także od wygląd samej izolatki. W tym tygodniu internautów zbulwersowało zdjęcie izolatorium jednej z lubelskich szkół. – To wygląda jak więzienie, nie chciałabym, aby moje dziecko czekało na mnie w takim miejscu – pisze jedna z mam.
Zaznaczmy, że zdjęcia nie zrobiono w SP nr 10.
Kwestia szkolnych izolatek, nawet tych najbardziej eleganckich, wzbudziła już wątpliwości Rzecznika Praw Obywatelskich. – Ich utworzenie (a przede wszystkim korzystanie z nich) w placówkach oświatowych nie ma jasnych podstaw prawnych. Trudno bowiem zaakceptować, aby podstawą takiej izolacji – którą można uznać za formę ograniczenia wolności – była nie ustawa ani nawet nie rozporządzenie, ale jedynie „wytyczne" – pisze Adam Bodnar.