Związkowcy z Wojewódzkiego Pogotowia Ratunkowego w Lublinie chcą odwołania dyrektora. Zarzucają mu m.in. brak zabezpieczenia pracowników w środki ochrony osobistej i dezynfekcyjne oraz „nieprzemyślany” termin wyjazdu na urlop w sytuacji zagrożenia epidemiologicznego. Marszałek zapowiada audyt.
Zarzuty wobec dyrektora Wojewódzkiego Pogotowia Ratunkowego w Lublinie mają cztery działające tam organizacje związkowe. Krytykują go w piśmie skierowanym do marszałka i chcą jego odwołania. Wskazują m.in. na nieodpowiednią postawę w związku z zagrożeniem związanym z epidemią.
– Chodzi o brak należytego zabezpieczenia pracowników w środki ochrony osobistej i dezynfekcyjne, brak jasnych procedur zabezpieczających dla pracowników pogotowia oraz działalności pomocniczej – informuje Remigiusz Małecki, rzecznik marszałka.
Zdaniem związkowców, termin, który wybrał dyrektor na urlop wypoczynkowy był „nieprzemyślany” w kontekście zagrożenia epidemiologicznego i związanej z tym konieczności poddania się kwarantannie po powrocie. Związkowcy uważają, że takie okoliczności „niszczą wizerunek pogotowia oraz prowadzą do niezadowolenia wśród załogi i destabilizacji pracy”.
Do marszałka wpłynęły dwa pisma od organizacji związkowych. – Jedno z 19 marca, sygnowane przez cztery zakładowe organizacje związkowe, które zawiera krytykę pracy dyrektora oraz drugie stanowisko z 23 marca, jednej organizacji związkowej, które udziela poparcia dyrektorowi – informuje Małecki i dodaje, że niezależnie od tego, marszałek zlecił przeprowadzenie audytu w pogotowiu. – W związku z zagrożeniem epidemicznym działania audytora zostały jednak wstrzymane. Zostaną podjęte w najbliższym możliwym terminie – informuje rzecznik.
O urlopie dyrektora pisaliśmy na początku ubiegłego tygodnia. Jak zapewniał wówczas w rozmowie z nami dyrektor, w trakcie wyjazdu cały czas był dostępny pod telefonem, odbierał e-maile. – Nie było więc zagrożenia dla ciągłości zarządzania naszą jednostką. Pogotowie cały czas funkcjonowało bez zarzutów. Jestem dumny ze swoich pracowników, z tego, jak pracowali i pracują w tym trudnym dla nas wszystkich czasie – zaznaczył Zdzisław Kulesza.
Dodał, że w związku z coraz trudniejszą sytuacją w kraju ze względu na rosnącą liczbę zachorowań na Covid-19 skrócił swój pobyt za granicą. – W obecnej sytuacji taka decyzja była koniecznością – podkreślał. – W miejscu, w którym byłem nie było żadnego stwierdzonego przypadku zakażenia koronawirusem. Poza tym jestem lekarzem i wiem, jak zachowywać się w takich sytuacjach, żeby nie narażać się na zakażenie – zapewnił.
Odniósł się też do kwarantanny. – Kwarantanna jest obowiązkowa dla każdego, kto wraca do kraju, bez względu na to, czy jest chory czy zdrowy. Mimo, że ten obowiązek został wprowadzony dopiero dwa dni po moim przyjeździe, to ja również odpowiedzialnie poddałem się izolacji domowej – tłumaczył dyr. Kulesza.
W związku z tym, jak wyjaśniał, wystąpił do organu prowadzącego o zgodę na pracę zdalną w tym czasie i taką zgodę od marszałka dostał.