Kilka osób dziennie zamiast tłumów chorych w poczekalniach do lekarzy rodzinnych. – Ludzie przestali panikować, zobaczyli, że niektóre infekcje można wyleczyć samemu – tłumaczy Monika Izdebska-Rudnicka, lekarz rodzinny.
– Faktycznie, przychodzi mniej pacjentów z infekcjami. Na przełomie października i grudnia częściej pojawiały się groźniejsze przeziębienia i komplikacje. Np. zapalenia płuc czy oskrzeli – mówi Monika Izdebska-Rudnicka, lekarz rodzinny z Centrum Medycznego "Sanitas” w Lublinie. – Może to być spowodowane zarówno pogodą, ale głównie większą świadomością pacjentów.
Zdaniem lekarzy, ludzie przestali panikować. – Nie biegną do doktora z temperaturą 38 stopni Celsjusza, która się utrzymuje od dwóch godzin czy lekkim katarem – mówią.
Czy mróz mógł zabić wirusy grypy? – Wbrew utartym przekonaniom mróz zabija jedynie bakterie – wirusów już nie. Grypa lubi niską temperaturę – mówi Sławomir Kiciak epidemiolog z lubelskiego sanepidu.
Jeszcze miesiąc temu głośno było również o świńskiej grypie. Choroba okazała się jednak nie tak groźna, jak na początku opisywali ją specjaliści. Od początku maja ub. roku potwierdzono 166 przypadków tej choroby, przy blisko 30 tysiącach zachorowań na grypę sezonową. – W trzecim tygodniu stycznia chorych na grypę było 290 osób – informuje Janusz Słodziński, wojewódzki inspektor sanitarny w Lublinie.
Lekarze dodają, że spadek liczby zachorowań ma także związek z apelami mediów na temat zachowywania higieny. – Dużo się mówiło o tym, jak należy kichać, żeby kogoś nie zarazić, czy żeby często myć ręce – mówi Izdebska-Rudnicka.
Co na to potencjalni chorzy? – Przed świętami Bożego Narodzenia złapałem infekcję. Okazało się, że to tylko przeziębienie. Poszedłem do lekarza i okazało się, że mogłem się wyleczyć sam, lekami bez recepty – mówi Zbigniew Rataj z Chełma. – Teraz ludzie pewnie nauczeni wcześniejszymi przypadkami też tak robią. Leczą się sami.