Szkodliwe dodatki są niemal w każdym gotowym produkcie spożywczym. Warto przed zakupem sprawdzić co wybieramy ze sklepowej półki.
Chcemy się żywić zdrowo. Więcej, zapanowała nawet moda na zdrowe odżywianie. Zachęceni reklamami, ale i poradami lekarzy sięgamy więc po produkty teoretycznie chude, za to bogate w minerały, witaminy i białko, pozostając w przeświadczeniu, że to jest najlepsze.
Smaczne nie znaczy dobre
Aby wydłużyć trwałość producenci stosują chemiczne konserwanty, przeciwutleniacze oraz procesy termiczne obniżające na przykład zawartość naturalnych witamin. Trudno uwierzyć na przykład, że tak niebezpieczny dla naszego zdrowia związek jak aspartam (symbol E 951) występuje w niskokalorycznych jogurtach, owocowych napojach gazowanych, płatkach śniadaniowych, gumach do żucia, sosach do lodów, syropach do kawy, słodzikach, keczupach i ciastkach bez cukru, napojach i batonikach.
- Oczywiście ilości środków chemicznych są takie, że jednorazowe spożycie na przykład konserwowej szynki czy wypicie oranżady nie zaszkodzi - tłumaczy doktor Katarzyna Krekora-Wollny, internistka specjalizująca się w problemach żywieniowych. - Zresztą inaczej nie byłyby dopuszczalne do sprzedaży. Ale przecież te rzeczy jemy na co dzień i to już takie obojętne nie jest.
Brzydkie jest dobre
Im mniej danego E, tym produkt faktycznie zdrowszy, najlepiej zaś, by owego E nie było wcale. Zwłaszcza z numerami od 200 do 390, które oznaczają najbardziej szkodliwe konserwanty i przeciwutleniacze.
- Wskazówkami do kupna zdrowego produktu może być też krótki termin przydatności do spożycia, a w przypadku owoców i warzyw niezbyt zachęcający wygląd, małe, czasami nawet robaczywe sztuki - tłumaczy Katarzyna Krekora-Wollny.
- Oznacza to bowiem, że użyto mniej środków konserwujących. Jeżeli chodzi o mięso, to powinniśmy zwracać uwagę na cenę: im droższy produkt, tym więcej "mięsa w mięsie”, tym mniej wszystkich składników spulchniających.
Zrób to sam
Soki też są znaczne bardziej wartościowe, gdy owoce czy warzywa w domu przepuścimy przez sokowirówkę. Zdrowsze niż kupne są własne dżemy, konfitury. Surówki przygotowujemy własnoręcznie, nie kupujemy tych gotowych. Sami kisimy ogórki (ich trwałość gwarantuje nie chemia, ale dodanie zioła o nazwie estragon), czy kapustę. Tyle że skąd na to wszystko brać czas?