Rozmowa z panią Justyną z Lublina, która będzie szyć maseczki ochronne dla pacjentów Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Lublinie.
• To pani skontaktowała się ze szpitalem?
– Tak, jestem krawcową, umiem szyć i chciałam pomóc, bo słyszymy doniesienia z całej Polski, że brakuje środków ochronnych dla pracowników szpitali, m.in. maseczek. Mam małe dzieci, więc od razu pomyślałam o szpitalu dziecięcym. Okazało się, że to był bardzo dobry pomysł, bo szpital potrzebuje takich środków. Jestem pewna, że potrzeby są dużo większe i taka pomoc przydałaby się też innym szpitalom, a także hospicjom czy domom seniora. Chodzi o to, żeby w trudnym czasie, jaki teraz mamy w związku z epidemią, każda placówka była jak najlepiej zabezpieczona.
Dlatego dobrze by było, żeby w tę akcję zaangażowało się jak najwięcej osób. Powstał nawet fanpage na Facebooku „Polskie krawcowe uszyją maseczki ochronne dla służby zdrowia”, gdzie można znaleźć informacje na ten temat. Niestety brakuje informacji od samych szpitali, które potrzebują takiej pomocy.
• Z czego będzie pani szyła maseczki?
– Mam dostać część materiału w postaci fizeliny od szpitala, ale mam też swoje zapasy bawełny, z których mogę z kolei uszyć maseczki do wielokrotnego użytku. Po użyciu można je wyprać i odkazić. Będę je szyła według najprostszego szablonu dla kobiet i mężczyzn, który można znaleźć w internecie. Tak naprawdę uszycie maseczki nie wymaga specjalnych umiejętności. Jeśli ktoś ma jednorazową maseczkę w domu, może bez problemu od niej odrysować szablon i według niego szyć. Wymaga to tylko chęci i dobrej woli.
• Ile maseczek w ciągu dnia może powstać w ten sposób?
– Myślę, że jestem w stanie uszyć kilkadziesiąt maseczek dziennie. Gdyby przyłączyło się więcej osób, poszłoby to bardzo sprawnie.