Ordynator kardiologii szpitala wojewódzkiego przy Kraśnickiej w Lublinie miał zrezygnować z funkcji – dowiedzieliśmy się nieoficjalnie. Chodzi o planowane przez dyrekcję zmiany kadrowe w związku z programem naprawczym – zakładają one m.in. redukcję etatów.
W ubiegły piątek, po spotkaniu ze związkiem zawodowym lekarzy, dyrektor tłumaczył, że kształt zmian kadrowych na poszczególnych oddziałach będzie w dużej mierze zależał od ordynatorów. Pisaliśmy o tym szerzej w poniedziałkowym wydaniu.
– Chcemy na razie wprowadzić łagodniejsze rozwiązania, np. zmniejszanie wymiaru etatu. Będzie to np. zależało od zaangażowania konkretnego pracownika, które będzie oceniał ordynator – zaznaczył Krzysztof Skubis, dyrektor szpitala przy al. Kraśnickiej w Lublinie.
Zapewnił, że na razie nie ma mowy o redukcji etatów. Zastrzegł jednak, że będzie zachęcać pracowników, którzy osiągnęli już odpowiedni wiek, żeby przechodzili na emeryturę.
– Tym, którzy zdecydują się na to do końca stycznia, proponujemy trzykrotność wynagrodzenia, a do końca lutego – dwukrotność. Im szybciej wejdą w życie te zmiany, tym lepiej – tłumaczy dyrektor.
Jak się dowiedzieliśmy nieoficjalnie od lekarzy ze szpitala przy Kraśnickiej, szef oddziału kardiologii nie chciał się zgodzić na redukcję etatów w swoim zespole, dlatego zrezygnował. Wczoraj po południu, kiedy otrzymaliśmy tę informację, nie udało nam się skontaktować z ordynatorem. Miał wyłączony telefon.
– Nie dotarła do mnie oficjalna informacja na ten temat – powiedział nam wczoraj dyr. Skubis. – Jesteśmy w trakcie uzgodnień z ordynatorami, co do zmian na oddziałach – dodał.
– Presja, którą stworzył dyrektor jest ogromna i nie każdy może ją wytrzymać. Ludzie boją się o pracę. Co ciekawe, nie do końca jest tak, że do redukcji typowane są tylko osoby, które zbliżają się do wieku emerytalnego. Pod uwagę bierze się też innych pracowników. Tak jest na wielu oddziałach – mówił nam wczoraj jeden z lekarzy z oddziału neurologii. – Na takich gwałtownych zmianach straci szpital, a przede wszystkim pacjenci. Przecież ten sam zespół lekarzy pracuje zarówno na oddziale, jak i w poradni. Jeśli w tym momencie są tam ogromne kolejki, to kto przyjmie tych ludzi, jeśli lekarzy będzie jeszcze mniej? – denerwuje się lekarz.
Szpital przy Kraśnickiej musi realizować tzw. program naprawczy, bo tonie w długach, które przekroczyły już 360 mln zł.