Ministerstwo Sprawiedliwości przygotowuje nowe artykuły, które przewidują kary za nagrywanie i posiadanie filmów porno zrobionych bez zgody jednego z partnerów.
Resort o planowanych zmianach informuje na swoich stronach internetowych.
Pierwszy to artykuł 202a § 2 k.k. - "za utrwalanie treści pornograficznych z udziałem osoby, ale bez jej zgody, będzie grozić 5 lat więzienia". Karane ma być również rozpowszechnianie obrazu nagiej osoby utrwalane bez jej zgody.
Regulacja ta jest wprowadzona w odpowiedzi na liczne społeczne apele. Chodzi o karanie osób, które umieszczają w Internecie filmiki erotyczne z udziałem m.in. byłych partnerów lub przesyłają takie nagrania za pomocą telefonów komórkowych.
Drugi dyskusyjny zapis to artykuł 202a § 2 k.k. - przewiduje kary za przechowywanie materiałów pornograficznych nagranych z udziałem osoby, która nie wyraziła zgody na jej nagrywanie.
Nie ma wątpliwości, że obydwie kwestie wymagają regulacji. Ale? Internet jest pełen pseudoamatorskich produkcji porno, reklamowanych jako filmy nagrane ukrytą kamerą. W rzeczywistości są to filmy zrealizowane za zgodą występujących na nich ludzi - nakręcone po to, żeby przyciągać internautów na seks-strony. Jak odróżnić taki film od amatorskiego nagrania zrealizowanego bez zgody jednego, dwóch czy trzech osób?
Po drugie, ludzie coraz częściej nagrywają swój seks i umieszczają go w sieci na stronach porno podobnych do YouTube. Problemy i oskarżenia zaczynają się wtedy, kiedy partnerzy się rozstają. Sądy będą więc musiały analizować filmy pod zupełnie nowym katem i zastanawiać się, czy nagrane na nich osoby rzeczywiście nie wiedziały, że były filmowane. Jak to rozpoznać? Czy uśmiech do kamery będzie miał znaczenie, czy nie?
Następne pytanie, co zrobić z filmem na chwilę umieszczonym w sieci za zgodą obu partnerów, ale potem przez nich zdjętym i dalej rozpowszechnianym przez osoby trzecie, które zdążyły go ściągnąć z sieci. Skąd taka osoba ma wiedzieć, że umieszczone na filmie osoby nie życzą sobie dłużej pokazywania ich nago?