Mieć własne książki to norma. Mieć na półce książki napisane przez siebie: to się zdarza. Mieć książki, w których jest się głównym bohaterem - to dopiero historia. Na dodatek prawdziwa i wcale nie taka abstrakcyjna.
- W każdej z nich bohaterką jest Weronika - przytakuje Beata Szymanek, mama dziewczynki.
Mama Weroniki zna tajemnicę tego, jak dziewczynka weszła do bajek. Ba, nawet może zagwarantować, że w ten czarodziejski sposób inne dzieci mogą przeżyć to samo, co jej własne.
Czeskie bajki
Pod koniec lat 90. ubiegłego stulecia dwóch Czechów wpadło na banalnie prosty pomysł: każde dziecko może być bohaterem bajki. Mieli zilustrowane opowiadania dla dzieci, w których tylko zmieniali imiona bohaterów, zgodnie z życzeniem klienta. I taką historyjkę drukowali. Na dodatek bohater bajki mógł wybierać, czy chce przeżywać niesamowite przygody w czasach mitologicznych, za kołem podbiegunowym czy w dżungli.
- Wydawnictwo "Modry Słoń” działa do tej pory; także w Polsce, na Węgrzech i Słowacji - wylicza Rafał Kwiatkowski z Włocławska, który jest głównym przedstawicielem "Słonia” w naszym kraju. - Bajki zostały przetłumaczone, tak by nie tylko czeskie dzieci i ich rodzice mogli je czytać. No i zamawiać - dodaje Kwiatkowski, który na dobre i na złe związał się z biznesem drukowania bajek na zamówienie.
Polski Jezus - hit majowy
Książeczki wyglądają profesjonalnie, gdyby leżały wśród innych w księgarni nikt by nie pomyślał, że powstają w pojedynczych unikatowych egzemplarzach. I nawet trudno sobie wyobrazić, że mama Weroniki, jako jedna z przedstawicielek czeskiego bajkowego słonia w kolorze niebieskim sama je drukuje. W domu.
- Czeska firma działa na zasadzie franczyzy. Można wykupić od nich, a w Polsce ode mnie, licencję i wejść w sieć osób, które oferują nasze bajki na zamówienie. Szkolimy wszystkich chętnych, którzy zdecydują się na kupno licencji. Największą satysfakcję miałem, gdy przyjechał do nas właściciel drukarni, który tylko po to kupił licencję i tylko dlatego zainteresował się przedsięwzięciem, że nie mógł uwierzyć w domową produkcję książeczek. Jako fachowiec z branży poligraficznej uznał to za niemożliwe - opowiada Kwiatkowski, który z żoną prowadzi słoniowy biznes. Obydwoje pracowali na etatach we włocławskich firmach, ale dla "Niebieskiego Słonia” postanowili zaryzykować i założyli własną działalność. - Uznaliśmy, że słonie muszą przynosić szczęście, nawet w biznesie - zdradza pan Rafał.
Ale okazuje się, że klienci w Czechach oczekują innych bajek niż w Polsce. Polską inicjatywą w ofercie dziesięciu książeczek jest "Idę z Jezusem przez życie”. Tu babcia głównego bohatera opowiada szkolnym kolegom wnuka o Jezusie Chrystusie, o Bogu Ojcu i eucharystii. O cudach, miłości i o sile wiary.
- Najwięcej tych religijnych książeczek sprzedaje się w okolicach maja, gdy dzieci idą do Pierwszej Komunii. Wiele osób - rodziców, dziadków, kuzynów - traktuje te osobiste historie biblijne jak prezent i najlepszą pamiątkę tego uroczystego dnia - mówi Beata Szymanek.
Księżniczka nie do pogardzenia
Rynek wymusza też wprowadzanie nowości. - Okazuje się, że mamy i tatusiowie szukający historii, w której najlepiej by się odnalazła ich córka, mówią wprost: musi być księżniczką. Lada dzień będziemy mieć nową bajkę w ofercie - zapewnia Kwiatkowski, który doskonale rozumie, że możliwość pochwalenia się w przedszkolu czy na placu zabaw bajką, w której Agatka, Marysia czy Antosia występuje osobiście jako księżniczka, to rzecz nie do pogardzenia.
Chłopcy najbardziej zadowoleni są z udziału w przygodach bohaterów bajki "W Zoo”. Ten tytuł sprzedaje się najlepiej.
- Zanim znalazłam w Internecie wydawnictwo i ich ofertę, słyszałam, jak mąż czyta Weronice bajki i zmienia imię bohaterki tak, by nazywała się Weronika. Dziecku bardzo się to podobało. Ale w ogóle nie pomyślałam, że można coś takiego drukować - dodaje mama Weroniki.
Rozkosze Wschodu
Jedenastym tytułem w ofercie "Słonia” jest książka dozwolona od lat 18!
- Przygotowaliśmy parafrazę staroindyjskiej nauki o rozkoszy "Kámasútra”, gdzie Wy i Wasz partner jesteście głównymi bohaterami - pisze wydawca w reklamie. "Marcinie i Kasiu. O ile wiem mieszkacie w mieście, które nazywa się Lublin. Cielesne zbliżenie kobiety i mężczyny, które jest dla niektórych przyjemnością i rozkoszą, a u innych wywołuje zgorszenie, a nawet sprzeciw. Z tego powodu czytajcie wspólnie...” - tak zaczyna się opowieść staroindyjskiego mnicha Watsjajany, który uczy bohaterów miłości.
Oczywiście Kasia i Marcin mogą zostać wymienieni na Basię i Patryka, Krysię i Wacława, a Lublin na dowolne miejsce. Identycznie jak w przypadku książeczek dla dzieci.
Bo dorośli też mają swoje bajki.