Wczoraj w samo południe do Bogdana Kirczuka, hodowcy z Białej Podlaskiej, wrócił gołąb. Trochę pokrwawiony, z poszarpanymi skrzydłami. Przyleciał z Katowic. - Sprzedałem go jakiś czas temu hodowcy spod Rzeszowa - opowiada pan Bogdan. - W sobotę kolega był w hali w Katowicach razem z rodziną. Wystawiali gołębie pocztowe. Między innymi tego, którego kupili ode mnie. Boję się zadzwonić, żeby zapytać, czy nic im nie jest.
Prokuratura poinformowała wczoraj, że nie żyją 62 osoby. I że pod zawaliskiem w Katowicach znajduje się jeszcze kilkanaście ciał. Świadczą o tym choćby samochody, które od soboty stoją przed halą targów. Do śląskiej policji cały czas zgłaszają się ludzie, którzy poszukują swoich bliskich, a policjanci układają listę zaginionych.
Premier Kazimierz Marcinkiewicz wydał specjalne zarządzenie dotyczące pomocy dla poszkodowanych i rodzin ofiar. Wszyscy, którzy zginęli w sobotniej tragedii, zostaną pochowani na koszt państwa. Ich dzieci dostaną renty, a rodziny pomoc psychologa. Rząd ma zająć się zmianami w prawie budowlanym, które zaostrzyłyby kryteria i kary związane z przeglądami budynków wielkopowierzchniowych. Takich jak katowicka hala. Sejm w przyśpieszonym trybie rozpocznie prace nad ustawą o ratownictwie medycznym i sytuacjach kryzysowych.
Trwa śledztwo mające ustalić, co było przyczyną zawalenia się dachu hali targowej. Fachowcom od budownictwa i prokuratorom towarzyszą ratownicy z psami wyszkolonymi do poszukiwania zasypanych pod gruzami ludzi. W Polsce do środy trwa żałoba narodowa.