Gdyby chcieli zajmować się polityką, nie mieliby konkurencji. W Polsce jest ich ponad 700 tysięcy. W województwie - ok. 50 tysięcy. Członkowie Polskiego Związku Wędkarskiego stanowią najliczniejsze stowarzyszenie hobbystów, klan nieszkodliwych wariatów, trochę idealistów. Nad przeręblą potrafią siedzieć w największy mróz, wyprawiają się dziesiątki kilometrów za rybą, której nie ma. A często zdobycz odczepiają z haczyka i wrzucają z powrotem do wody.
Lubelski okręg PZW (21.326 osób, 72 koła terenowe) gospodaruje na 5.648 hektarach rzek i jezior na zasadzie pozwoleń wodno-prawnych. Od ubiegłego roku wydzierżawił na 10 lat także jeziora Pojezierza Łęczyńsko-Włodawskiego: Dratów, Piaseczno, Bikcze, Białe Uścimowskie, Maśluchowskie i parczewską Białkę. To dodatkowo 431 hektarów wody.
Zapewnienie sukcesów wędkarskich w ubiegłym roku kosztowało okręg 750 tys. zł, które pochłonęły wydatki na zarybianie. Do rzek i jezior jesienią powędrowało 27 ton narybku, a latem jeszcze 845 tys. sztuk. (Sezony zarybiania liczą się raz na wagę, raz na sztuki.)
Ryba z odzysku
Z sukcesem przywraca się życiu Wieprz, który ma być najbardziej rybna rzeką w Polsce. Ponieważ lubelski Okręg PZW z powodzeniem produkuje klenia, zasoby tej rzeki uzupełniono 65 tysiącami jego narybku.
A mamy także w Lubelskiem bardzo szlachetne i wymagające ryby - pstrąga potokowego i lipienia, na które wędkuje się z kartą na rzeki górskie. Mają się one całkiem nieźle w Bystrzycy (powyżej Zalewu), Bystrej (okolice Nałęczowa), Krężniczance.
Optymizm tych zjawisk gasi jednak fakt, że im więcej zarybiania, tym więcej kłusowania. W ubiegłym roku strażnicy PZW zlikwidowali na wodach 306 nielegalnych drygawic - sieci kłusowniczych - o 16 km długości!
Wędkarstwo spławikowe
Każdy wybiera, co lubi i na czym się zna. Każdy gatunek ryby ma swoje wymagania, każdy typ wędkowania - specjalnego sprzętu, doboru zanęt (karmy wrzucanej do wody przed wędkowaniem), przynęt (to, co na haczyk). Dżdżownice z ogródka i kulki rozmoczonego chleba to już anachronizm. Sklepy wędkarskie oferują niezwykle skomplikowane w składzie menu dla ryb, nie mówiąc już o kijach, podbierakach, wiaderkach, siatkach, żyłkach, muchach itp.
Najlepszy sprzęt wędkarski jest produkowany we Włoszech i Francji. Ale to musi kosztować. Można mieć kij za 10 złotych, ale i za 10 tysięcy! Do wędkarskiego majątku dochodzi się latami. Są tacy wędkarze, którzy w swoich wędziskach, kołowrotkach, przelotkach utopili dobry samochód. Wszystko dla sukcesu, który czasem mierzy 20 centymetrów i wraca do wody.
- Bywa, że do wody wrzuca się tysiąc złotych w zanęcie i nic - opowiada Andrzej Borkowski.