W sobotę lublinianie zainaugurują rundę wiosenną wyjazdowym meczem z Olimpią Elbląg. – Boisko jest w kiepskim stanie, ale da się na nim grać – zapewniają gospodarze.
Wszystko wskazuje jednak na to, że teraz kibice doczekają się wreszcie ligowych emocji.
– Na naszym boisku nie ma już śniegu – mówi Robert Pilecki, dyrektor klubu z Elbląga. – Jest za to mokro, woda stoi w kilku miejscach. Warunki nie są więc dobre, ale da się grać. Nie zamierzamy zwracać się do PZPN o przełożenie meczu, bo zaczyna brakować terminów, na jakie można by to zrobić – dodaje.
Sobotnie spotkanie nie ma faworyta. Motor i Olimpia wygrały jesienią po pięć meczów. Lublinianie mają jednak na koncie siedem porażek, a elblążanie trzy, za to aż dziewięć remisów. To najwięcej ze wszystkich drużyn w lidze. W tabeli dzielą ich cztery punkty. Motor jest piętnasty, Olimpia dziesiąta.
– Jedziemy do Elbląga z nadzieją na dobry wynik. Nikt nie pauzuje za kartki. Do treningów wrócili już Karol Kostrubała i Grzegorz Bronowicki. Wyłączony z gry jest na razie tylko Patryk Czułowski, który ma nogę w gipsie. Po jego zdjęciu czeka go jeszcze rehabilitacja – tłumaczy Siergiej Michajłow, kierownik drużyny Motoru.
Lublinianie nie będą prawdopodobnie dopingowani w Elblągu przez swoich kibiców. Do wczoraj Olimpia nie dostała z Motoru ani zapotrzebowania na bilety, ani wymaganej przepisami listy kibiców, którzy wybieraliby się na spotkanie.
– Mamy informację, że klub z Lublina na pewno nie będzie certyfikował takie listy, a zgodnie z prawem musi to zrobić. Co jeśli fani Motoru przyjadą do nas? Postaramy się podejść do tego ze zrozumieniem. Jeśli ktoś jedzie przez pół Polski za swoją drużyną, to dlaczego nie miałby wejść na stadion. Oczywiście nie wszystko zależy od nas, bo wypowiedzieć musi się jeszcze policja i delegat PZPN – podkreśla dyrektor Olimpii.
Brak współpracy między lubelskim klubem, a kibicami Motoru to efekt ciągnącego się od rundy jesiennej konfliktu, który do tej pory nie został zażegnany.