Wtorkowy trening miał być był ostatnim, jaki trener Tadeusz Łapa poprowadzi z zawodnikami Motoru. Ale w klubie poproszono go żeby nie zostawiał drużyny z dnia na dzień. I środowe zajęcia też miały odbyć się pod jego okiem.
Prezes jest przeciwny odejściu szkoleniowca, ale nie ma żadnych argumentów żeby go zatrzymać. – Zgodnie z prawem już po dwóch miesiącach zalegania mi z pensją mogę złożyć wniosek do PZPN o rozwiązanie kontraktu z winy klubu – mówi Łapa. Dlaczego więc tego nie zrobił?
– Ze względu na dobro Motoru. Taki wniosek byłby sygnałem dla działaczy związku, że w klubie źle się dzieje i mógłby mieć duże kłopoty z uzyskaniem licencji. Nie chcę zaszkodzić Motorowi – tłumaczy szkoleniowiec.
Teraz jednak sprawa jest postawiona na ostrzu noża. I wszystko wskazuje na to, że jeśli prezes i Rada Nadzorcza Motoru nadal będą się upierać przy swoim, to do piłkarskiej centrali trafi w końcu wniosek Łapy. Jego zdaniem, zmiana szkoleniowca może tylko pomóc drużynie.
– Szansa na utrzymanie wciąż jeszcze jest. Nowy trener może tchnąć wiarę w piłkarzy. Ja nie potrafię już do nich dotrzeć – wyjaśnia Łapa.
W tej sytuacji prezes Motoru będzie musiał w ekspresowym tempie znaleźć kogoś, kto usiądzie na ławce trenerskiej w sobotnim meczu z Wisłą Płock. Na pewno nie będzie to asystent Łapy.
– Podjąłem decyzję o rezygnacji już w niedzielę, po meczu w Brzesku, choć nikomu jeszcze o tym nie mówiłem. Rozstaję się z Motorem definitywnie – wyjawia Piotr Mazurkiewicz.
W jego przypadku rozstanie jest natychmiastowe, bo z klubem nie wiązał go stosunek pracy, lecz umowa-zlecenie. – Porażka z Okocimski sprawiła, że coś się skończyło. Podpisuję się pod tym co mówił trener Łapa, że nie ma już możliwości zmobilizowania zawodników – dodaje.
Z powodu napiętej sytuacji przyspieszono termin obrad Rady Nadzorczej Motoru. Spotkanie odbędzie się już w czwartek, a zaproszenie na nie dostał m.in. Łapa.
Z naszych informacji wynika, że członkowie rady będą przekonywać szkoleniowca do tego, żeby jednak dokończył sezon w Motorze. Będzie ciężko, bo do środy ani on, ani piłkarze wciąż nie dostali zaległych pensji.