W meczu ze Stalą bramkarzowi Motoru znowu zabrakło asekuracji ze strony obrońców
Lublinianie pozostali na czternastym miejscu, choć mogło być lepiej, bo w przypadku zwycięstwa wskoczyliby na trzynaste. Gorzej jednak, że rywale z dołu nie próżnują i też zdobywają punkty. Ostatni Świt Nowy Dwór Mazowiecki znowu wygrał i do Motoru traci już pięć „oczek”, mając też w zanadrzu zaległe spotkanie.
Dlaczego „żółto-biało-niebiekim” nie udało się wygrać ze Stalą Rzeszów? – Wszystko rozpoczęło się po naszej myśli. Zespół skrócił pole gry i zdobyliśmy tą pierwszą bramkę. Mieliśmy grać ciasno i pierwsza połowa taka była – opowiada Przemysław Delamanowicz, trener Motoru.
Sytuację skomplikował fakt, że w przerwie grający w środku pomocy Karol Kostrubała zgłosił szkoleniowcowi uraz. Zastąpił go Piotr Karwan.
– Musieliśmy zrobić zmianę i niestety wprowadziła ona bałagan na boisku. Z przebiegu gry myślę, że remis jest sprawiedliwy, a w związku z tym, co zrobił nasz bramkarz (chodzi o czerwoną kartkę Tomasza Ptaka – przyp. red.), to raczej my powinniśmy cieszyć się z tego punktu – podkreśla Delamanowicz.
Na remis nie mogli narzekać broniący się również przed spadkiem rzeszowianie. – Przyjechaliśmy do Lublina po punkty i z przebiegu spotkania remis jest wynikiem sprawiedliwym, bo obie drużyny stwarzały sobie sytuacje. U zawodników obu drużyn widać, że grają maraton co trzy dni. Tutaj wyczucie i nos trenera może zdecydować o pewnych rzeczach, które dzieją się na boisku – komentuje Krzysztof Łętocha, trener Stali.
Ze Stalą Motor po raz kolejny stracił bramkę w identyczny sposób. – To jest wypisz, wymaluj sytuacja z Płocka. Co z tego, że nasz bramkarz gdzieś wybija tę piłkę do boku, skoro nie ma asekuracji bocznego obrońcy.
Tutaj zabrakło pomocy ze strony Damiana (Falisiewicza – przyp. red.) i padło wyrównanie. Cóż, powoli zbieramy te punkty, teraz jedziemy szukać ich do Krakowa. Myślę, że w finalnym rozliczeniu ten punkt zdobyty ze Stalą będzie dla nas bardzo istotny – ocenia trener lubelskiej drużyny.