Nowy szef Motoru Lublin zapowiada spore zmiany w klubie. – Chcę żeby Motor był klubem na miarę ambicji Lublina i mam pomysły jak to zrobić – mówi Waldemar Leszcz. Czy mu się uda?
Jest już czwartym szefem spółki od momentu jej powstania w 2010 roku. Obejmuje klub w trudnym momencie, głównie ze względu na kiepskie wyniki II-ligowej drużyny, którą już tylko cud może uratować przed spadkiem.
– Na sytuację bieżącą nie mam wpływu – powiedział w poniedziałek nowy prezes Motoru na spotkaniu z dziennikarzami.
– Mogę jedynie działać doraźnie. Rozmawiałem z trenerem i zawodnikami, ale to wszystko. Sytuacja wygląda tak, że tu nie ma drużyny. Mogę oczywiście zmienić trenera, ale uważam, że jest dobrym fachowcem i zasługuje na to, żeby pracować dalej.
Moim najważniejszym celem jest teraz budowa struktury klubu, bo jest on daleki od tego jak powinien wyglądać. Jak powstaną struktury, to wtedy będzie drużyna.
I tak, w klubie mają się wkrótce pojawić nowe osoby. Chodzi o wiceprezesa ds. finansów oraz specjalistę ds. marketingu. Zadaniem tego pierwszego będzie opracowanie długoletniego planu spółki, pozyskiwanie dodatkowych środków czy stworzenie tzw. klubu sponsora, który będzie skupiał duże i małe firmy z Lublina i regionu.
Z kolei marketingowiec ma się zająć zwiększeniem liczby widzów na meczach, współpracą z kibicami w celu powołania przez nich stowarzyszenia, a przede wszystkim kreacją marki klubu.
– Chcę żeby Motor to był jeden Motor. Nie chcę już słyszeć o Szarowoli, LKP, czy Piłkarskich Nadziejach – tłumaczy nowy prezes.
Leszcz podkreśla, że w tej chwili udało się wyprostować sprawy finansowe w Motorze, m.in. dzięki staraniom Mirosława Grabosia, pełniącego obowiązki prezesa w ostatnich miesiącach.
– Nie mamy zobowiązań finansowych co jest ważne, bo lada chwila będziemy starać się o licencję na grę w II lidze. Ciężar utrzymania klubu spoczywa jednak wyłącznie na barkach miasta, które ma 85 proc. akcji spółki – dodaje prezes.
Lada dzień w klubie z Al. Zygmuntowskich może się zacząć restrukturyzacja finansów. – Cięcia kosztów są konieczne, bo wydatki klubu są duże – uważa Leszcz.
Być może ofiarą tych cięć zostanie występujący w klasie A zespół rezerw.
– Na chwilę obecną ja bym go rozwiązał, bo to bezsensowny wydatek klubu. Rezerwy mogą być potrzebne, ale na poziomie IV ligi, bo wtedy stanowią łącznik z pierwsza drużyną.
W takim stanie jak obecnie ten zespół nie spełnia swojej roli – dodaje Leszcz.
Szef Motoru zamierza w najbliższym czasie spotkać się z działaczami innych lubelskich klubów piłkarskich, aby nawiązać współpracę m.in. w wymianie zawodników. Jest już blisko podpisania umowy z Piłkarskimi Nadziejami Motoru.
W tym co robi, ma pełne poparcie Rady Nadzorczej Motoru.
– Szukaliśmy kandydata, który pokaże nam plan wyjścia z obecnej zapaści. Nie jest teraz ważne, czy pierwsza drużyna będzie grała w II czy w III lidze. Ważne, aby ustabilizować sytuację w klubie – powiedział Janusz Gilewicz, przewodniczący RN Motoru.