Przed piłkarzami Motoru Lublin kolejny ważny mecz. Jutro o godz. 14 „żółto-biało-niebiescy” zmierzą się na wyjeździe ze Stalą Rzeszów. Oba zespoły dzieli w tabeli dziesięć punktów. Stal jest na dziesiątym miejscu, a Motor na piętnastym. Dla obu każdy punkt jest teraz na wagę złota w walce o utrzymanie.
W Motorze, w ostatnim meczu z Concordią Elbląg odblokował się wreszcie Maciej Tataj, który zdobył pierwszą bramkę w rundzie wiosennej i dwunastą w sezonie. Marne to jednak pocieszenie w sytuacji, gdy lubelski zespół spisuje się bardzo słabo i zmierza w kierunku III ligi. Mimo tego pozycja trenera Roberta Kasperczyka jest niezagrożona.
– Mogę zdymisjonować trenera, ale uważam, że jest dobrym fachowcem i zasługuje na to, aby dalej pracować – mówi Waldemar Leszcz, prezes Motoru.
– Nie widzę możliwości objęcia zespołu przez kogoś innego.
Nowy szef klubu zabrał się za to za przegląd kontraktów zawodników i ocenę ich przydatności. – Tu po prostu nie ma drużyny. Dlatego potrzebna jest restrukturyzacja pierwszego zespołu i takie działania już podejmujemy – dodaje Leszcz.
Pierwszą „ofiarą” restrukturyzacji jest Mateusz Broź. W tym tygodniu Motor rozwiązał kontrakt z piłkarzem, który trafił na Zygmuntowskie latem z Garbarni Kraków, jako król strzelców II ligi wschodniej ub. sezonu. W Lublinie nie potrafił się jednak odnaleźć i zdobył tylko dwa gole.
Z kadry Motoru wypadł nie tylko Broź, ale też Michał Jonczyk. On z kolei, w meczu z Concordią, zerwał więzadła krzyżowe i w tym sezonie na boisku na pewno się już nie pojawi.
– Szukamy przyczyn słabej postawy drużyny. Mecz z Concordią, nawet przy słabej grze, powinien być przez nas wygrany. Do Rzeszowa jedziemy po zwycięstwo – zapowiada prezes Leszcz.