Piłkarze drugoligowego Motoru podzielili się w sobotę punktami z rzeszowską Stalą. Dwa gole dla gospodarzy zdobył Rafał Lisiecki, dla żółto-biało-niebieskich bramki strzelili natomiast Maciej Tataj i Aleksander Komor.
W 27 minucie było już jednak 1:1. Swojego debiutanckiego gola w barwach Motoru Lublin zdobył Aleksander Komor, który strzałem głową wykorzystał dośrodkowanie z rzutu rożnego.
10 minut później na prowadzenie wyszli "Motorowcy”. Bramkę dla gości zdobył najlepszy strzelec zespołu prowadzonego przez Roberta Kasperczyka, Maciej Tataj.
Gospodarze zdołali wyrównać tuż po rozpoczęciu drugiej połowy. Do siatki Motoru ponownie trafił Lisiecki, popisując się kolejnym bardzo celnym strzałem.
Na 9 minut przed końcem regulaminowego czasu gry obrońca lublinian, Marcin Zontek, zobaczył drugą żółtą, a co za tym idzie, czerwoną kartkę.
Mimo osłabienia podopiecznym Roberta Kasperczyka udało się utrzymać wynik remisowy do końca meczu. Po tym spotkaniu żółto-biało-niebiescy mają na swoim koncie 25 punktów, wywalczonych w 25 meczach.
Stal Rzeszów – Motor Lublin 2:2 (1:2)
Bramki: Lisiecki (13, 46) – Komor (27), Tataj (37).
Stal: Lewandowski – Baran (40 Krzysztof Hus), Bednarczyk, Jędryas (60 Krzysztoń), Konrad Hus, Jamróz, Prędota, Lisiecki (75 Więcek), Maślany, Drelich, Kolesnikovs (46 Brocki).
Motor: Frąckowiak – Zontek, Karwan, Komor, Pawłowicz, Jaroń (46 Wrzesiński), Lewiński, Stanaitis, Kądzior, Tataj (84 Król), Stachyra (74 Migalewski).
Żółte kartki: Jamróż, Więcek – Zontek, Stanaitis, Pawłowicz.
Czerwona kartka: Zontek (81) za dwie żółte.
Sędziował: Daniel Kruczyński.
- To był ciekawy mecz, kibice nie mogli się nudzić. Nikogo nie zadowalał punkt. Żałuję drugiej kartki dla Zontka. Tak doświadczony zawodnik, nie powinien jej złapać. Mieliśmy też szansę na trzeciego gola, ale pokazano nam urojonego spalonego. W drugiej połowie graliśmy już przeciw naturze, daliśmy się zdominować w środku pola. Po czerwonej kartce chodziło już o dowiezienie remisu.
Krzysztof Łętocha, trener Stali
- Fajnie weszliśmy w mecz, otworzyliśmy wynik, ale jak się traci dwa gole po stałych fragmentach, to trudno wygrać. To podcina skrzydła. Bylibyśmy w lepszych humorach, gdyby Piotrek trafił na 2:0. Wtedy mecz byłby już nasz. Jest niedosyt, ale zawodnicy grali na całego, pokazali ambicję, zadziorność. Sytuacji nie brakowało, graliśmy ofensywnie, ale piłka tylko dwa razy wpadła do siatki. Inna sprawa, że dwa gole u siebie powinny wystarczyć do wygranej. Mamy jednak problem w tyłach, konkretnie z zachowaniem przy stałych fragmentach gry.
Kamil Stachyra, piłkarz Motoru
- Fajnie było znów wpaść na stadion Stali, gdzie trochę czasu spędziłem. Przyjechaliśmy walczyć o komplet punktów. Wcale jeszcze nie wywieszamy białej flagi. Zostało sporo meczów i w każdym dajemy z siebie wszystko. Dziś mogliśmy wreszcie wygrać na wyjeździe. Oczywiście Stal miała pewnie więcej sytuacji, ale prowadziliśmy i gdybyśmy się nie zagapili na początku drugiej połowy, mogło być różnie. Zszedłem wcześniej, ale też dopiero wracam do formy. W tamtym roku miałem przecież zerwane więzadła.