ROZMOWA Z Przemysławem Mierzwą, bramkarzem Motoru Lublin
- Duży sentyment dla tego klubu, miasta i wspaniałych kibiców. Śledziłem cały czas to, co się dzieje w Motorze i kibicowałem moim kolegom. Rozmawiałem też z kierownikiem drużyny Siergiejem Michajłowem i to on polecił moją osobę pani prezes Agnieszce Smreczyńskiej-Gąbce.
• Na jakich warunkach przychodzi pan do Lublina?
- Na razie umowa między mną i klubem będzie obowiązywać do końca rundy. Ale jeśli będzie taka potrzeba to może być przedłużona do końca tego sezonu. W dalszą przyszłość nie ma co na razie wybiegać.
• Wie pan, w co się pakuje?
- Sytuacja w tabeli rzeczywiście nie jest wesoła, ale uważam, że Motor jest w stanie wyjść ze strefy spadkowej. Ta różnica punktowa pomiędzy zespołami w II lidze nie jest aż tak duża żeby nie można było jej odrobić. Mamy jeszcze kilka meczów do końca rundy jesiennej, a jest przecież jeszcze cała wiosna. Jestem optymistą. W zimie można przebudować zespół, wzmocnić go i z powodzeniem powalczyć o utrzymanie.
• Na co pan tak naprawdę liczy przychodząc do Motoru?
- Na pewno chcę grać i pokazać wszystkim, że jestem dobrym bramkarzem, i że warto na mnie stawiać. Oczywiście najważniejsze to pomóc Motorowi, żeby zaczął zdobywać punkty i piął się w górę tabeli.
• Najbliższy mecz Motor gra w Płocku, gdzie jeszcze pół roku temu pan występował.
- Jeśli trener Tadeusz Łapa da mi szansę żeby tam zagrać to na pewno będę dodatkowo zmotywowany. Ale to nie ja ustalam skład, więc na razie nie mogę nic na ten temat powiedzieć. Na pewno jestem do dyspozycji trenera. We wtorek będę na pierwszym treningu.
• Przerwa w grze nie odbiła się na pana formie?
- To, że w tej rundzie nie występowałem nie oznacza, że nic nie robiłem. Mój brat jest trenerem, więc miałem okazję ćwiczyć razem z jego zespołem. Zapewniam, że nie leżałem i nie zbijałem bąków.