Zamiast trzech punktów tylko jeden, spadek w tabeli na piętnaste miejsce i praktycznie zerowe szanse na utrzymanie – to krajobraz w Motorze Lublin po ostatnim meczu ligowym z Pelikanem Łowicz (2:2).
– W pierwszej organizacja gry wyglądała dosyć dobrze, w przerwie przestrzegałem zawodników, że nie mamy prawa się cofnąć. Nie wiem, czy jest to w ich mentalności, czy problem tkwi w czymś innym. Jak dostaliśmy pierwszą bramkę to wyglądało to naprawdę żenująco z naszej strony. Ciężko było pochwalić jakiegoś zawodnika, wszystko się posypało. Nie było piłkarza, który wziąłby ciężar gry na siebie, uspokoił ją.
Na nic zdały się też zmiany zrobione przez szkoleniowca lubelskiej drużyny. – Ostatnio było widać, że ci co weszli polepszyli jakość zespołu, ale w tym meczu ciężko było wskazać po przerwie zawodnika, który by się czymś wyróżnił – ocenił Sawa.
Z podziału punktów niezadowoleni byli też w Łowiczu.
– Jest niedosyt, bo jechaliśmy do Lublina po trzy punkty – powiedział Maciej Kędziorek, drugi trener Pelikana.
– To już nasza taka łowicka tradycja, że pół meczu gramy przeciętnie, a drugie pół przyzwoicie. Z pierwszej połowy jesteśmy niezadowoleni, w drugiej wyszliśmy i daliśmy z siebie sto procent. Postawiliśmy wszystko na jedną kartę i udało się. Szkoda, że nie strzeliliśmy trzeciej bramki, bo te sytuacje były. Motor też je zresztą miał. Ta gra mogła się kibicom podobać, bo obie drużyny się otworzyły. Taktycznie nie wyglądało to dobrze, bo potworzyły się duże odległości i bardziej wyglądało to na mecz B-klasy niż ligi włoskiej.
Po meczu z Pelikanem do bezpiecznej, dającej utrzymanie ósmej pozycji, Motor traci już 11 punktów. Co ciekawe, lokatę tę zajmuje teraz Wisła Puławy, z którą lublinianie zmierzą się już w najbliższą sobotę w spotkaniu derbowym.