Mieszkańcy Lublina nie powinni się spodziewać w tym roku podwyżki opłat za wywóz śmieci – tak twierdzi prezydent miasta, choć fala podwyżek przetacza się przez cały kraj. Wiosną czeka nas za to rozmowa o zmianie obowiązującego w mieście regulaminu dotyczącego wywozu odpadów.
Rosnące opłaty doskwierają już mieszkańcom wielu miast. Niektórzy warszawiacy zapłacą od lutego trzykrotnie więcej niż teraz. W Łodzi stawka za odpady segregowane wzrosła już z 13 do 24 zł od osoby. Podobne przykłady można znaleźć również na lokalnym podwórku i w mniejszych miejscowościach. Chociażby w gminie Niemce, gdzie od wczoraj za śmieci segregowane trzeba płacić już nie 13, ale 30 zł od osoby.
Lublin tego uniknie?
– Mamy podjętą uchwałę dotyczącą opłat i przy niej pozostajemy – zapewnia prezydent Krzysztof Żuk, którego zdaniem miasto zdoła utrzymać jeszcze przez rok obecne stawki opłat za odbiór śmieci. Zapewnia, że w 2020 r. opłaty się utrzymają. Podkreśla jednocześnie, że obecne umowy z firmami wywozowymi będą obowiązywać jeszcze do połowy 2021 roku.
To oznacza, że za kilka miesięcy miasto musi ogłosić przetarg mający wyłonić firmy, które będą odbierać nasze odpady począwszy od połowy 2021 r. Od tego, ile pieniędzy zażyczą sobie firmy, będzie zależeć wysokość opłat pobieranych od mieszkańców. Ale nie tylko od tego.
Rząd zmienia prawo
Żuk podkreśla, że rząd szykuje już kolejne zmiany w systemie gospodarki odpadami.
– To rozwiązania i kompleksowe, i szczegółowe, z których oczywiście mogą wynikać rosnące koszty – zastrzega prezydent. – Jest to chociażby propozycja rozporządzenia dotyczącego szczegółowych wymagań odnośnie magazynowania i składowania odpadów, z czego dla gmin i firm prywatnych wynikałaby konieczność dostosowania się do bardzo wyśrubowanych przepisów przeciwpożarowych. Zobaczymy, co będzie wynikało z tych prac, ale przy dzisiejszych uwarunkowaniach prawnych pozostajemy przy obecnym poziomie opłat.
Zmiany w Lublinie
Już w kwietniu 2020 r. Ratusz powinien zaproponować zmiany w obowiązującym „Regulaminie utrzymania czystości i porządku”.
Mieszkańcy mają stracić możliwość wyboru pomiędzy segregowaniem odpadów a wyrzucaniem wszystkiego do jednego pojemnika (teraz płaci się za to dwukrotnie więcej). Segregacja śmieci ma się stać obowiązkowa.
Kto się do tego nie zastosuje, będzie płacił karną stawkę, mogącą sięgać nawet czterokrotności stawki za odpady segregowane. Miasto będzie też musiało obniżyć opłaty tym mieszkańcom domów jednorodzinnych, którzy część odpadów zagospodarowują w przydomowych kompostownikach.
Samorząd nie może uniknąć wprowadzenia tych zmian. – Jesteśmy do tego zobowiązani – tłumaczyła Marta Smal-Chudzik, szefowa Wydziału Ochrony Środowiska na ostatnim posiedzeniu Rady Miasta. Samorządy w całej Polsce muszą do 6 września uchwalić nowe regulaminy i uwzględnić w nich wspomniane zasady.
Przyjadą częściej?
Wspomniany regulamin określa i nadal będzie określać częstotliwość wywozu poszczególnych rodzajów śmieci. – Nie mamy skarg, że te częstotliwości są źle dobrane – mówiła Smal-Chudzik. Skargi dotarły za to do naszej redakcji. Chodzi o wywóz resztek kuchennych.
– Odpady „bio” są za rzadko odbierane. To tykająca bomba. Dlatego pojawia się coraz więcej szczurów – poskarżyła się nam mieszkanka jednego z domów jednorodzinnych na Sławinku. – Widziałam już szczury próbujące się dostać do pojemnika z odpadami „bio”. Te śmieci stoją i gniją.
Sam prezydent przyznał przed radnymi, że decyzja władz centralnych o wydzieleniu z odpadów części „bio” okazała się problematyczna. – Czy myślicie, że frakcja „bio” jest nam do czegoś potrzebna? Nie jest – stwierdził Żuk. – Jest problem z zagospodarowaniem tej frakcji, ponieważ nikt nie przewidział w tym systemie wprowadzonym przez rząd, jak ją utylizować. I teraz konia z rzędem temu, kto pokaże, że robimy to w Polsce w sposób racjonalny.