Publiczne Gimnazjum im. Władysława Jagiełły w Parczewie wstrzymało wyniki egzaminów gimnazjalnych 230 absolwentów.
- Przez kilka nocy nie mogłam spać, gdy dowiedziałam się o wyniku syna z egzaminu matematyczno-przyrodniczego. Łukasz bardzo dobrze się uczył, a dostał zaledwie 15 punktów - mówi wzburzona Renata Panasiuk. - Byliśmy z mężem zszokowani.
Dlatego państwo Panasiukowie postanowili wyjaśnić sprawę w Okręgowej Komisji Egzaminacyjnej w Krakowie. Tam dowiedzieli się, że w gimnazjum źle naklejono kody na prace uczniów. Okazało się też, że Łukasz uzyskał na egzaminie 45 punktów.
- Powiadomiłam o tym dyrektora gimnazjum i zażądałam, aby przeproszono uczniów - dodaje pani Renata.
- Dyrektor gimnazjum w poniedziałek przyjechał do nas osobiście - mówi Lech Gawryłow, dyrektor OKE w Krakowie. Jego zdaniem dzięki czujności rodziców Łukasza udało się wychwycić błąd szkolnej komisji egzaminacyjnej.
- Tylko w jednej sali nastąpiło nieprawidłowe naklejenie kodów. W innych prace zakodowano poprawnie. W grę wchodzi ludzki błąd Na podstawie daty urodzenia egzaminowanych (jest ona zapisywana na pracy) zweryfikowano wyniki egzaminu.
Wkrótce każdy uczeń otrzyma odpowiednie zaświadczenie o wyniku egzaminu - wyjaśnia Gawryłow. I zapewnia, że w woj. lubelskim pojawił się tylko jeden taki błąd.
Dyrektor gimnazjum Witold Jakubas w poniedziałek po południu spotkał się z kilkunastoma pokrzywdzonymi uczniami i ich rodzicami. Przerosił za błędy.
- Nie dowierzałem, ze w moim ukochanym gimnazjum tak się stało. Po dwóch nie przespanych nocach poszedłbym nawet na piechotę do Krakowa, aby naprawić krzywdę dzieci. Przepraszam wszystkich, że zdarzył się ten błąd - dyrektor nie ukrywa przygnębienia. Nie chce ujawnić kto popełnił błąd przy kodowaniu prac.
Radości z decyzji OKE nie ukrywały kończące gimnazjum Samanta Czech i Agnieszka Pilinda. Obie dziewczyny znalazły się wśród czternastki gimnazjalistów, którym źle zakodowano prace.
- Kiedy w piątek zobaczyłam w Internecie, że uzyskałam tylko 11 punktów bardzo się zmartwiłam. Liczyłam na więcej. Teraz po weryfikacji danych okazuje się, ze mam 25 punktów. Nie byłoby afery i wiedzy o naszej krzywdzie, gdyby nie pani Renata i jej chęć wyjaśnienia sprawy - mówi Agnieszka.