Niektórzy z nich trzy razy w tygodniu pokonują kilkadziesiąt kilometrów, by w bialskim szpitalu poddać się dializie. Specjalna aparatura pozwala im na lepsze funkcjonowanie.
- W wieku 24 lat poznałam straszną prawdę. Dowiedziałam się, że mam chore nerki i muszę poddać się dializie. Przeżyłam szok, nie mogłam pogodzić się z tą sytuacją. Myślałam, że niedługo umrę - wspomina o początkach choroby Marianna Kościńska.
Osoby dializowane muszą zmienić swój dotychczasowy styl życia i dostosować się do specjalnej diety. Dotyczy ona zwłaszcza picia niewielkiej ilości płynów. -To największy problem. Ma się ogromne pragnienie i trzeba je jakoś oszukać. Czasami się nie udaje, bo człowiek tęskni do odrobiny normalności - mówi pani Marianna. Kiedy dowiedziała się o swej chorobie zrezygnowała z pracy zawodowej i z założenia rodziny. Wybrała samotność, ponieważ nie chciała być dla osoby bliskiej ciężarem.
- Na początku źle się czułam. Byłam bardzo osłabiona. Nie chciałam, by ktoś widział jak cierpię - zwierza się kobieta. Po regularnych wizytach w szpitalu osoby poddawane dializie powoli godzą się ze swoją chorobą. Wiele z nich żyje nadzieją na przeszczep nerki. Cierpliwie czekają w swojej kolejce po zdrowie. Jednak nie zawsze nowa nerka właściwie funkcjonuje.
-W 1987 roku dokonano mi przeszczepu nerki. Po dziesięciu dniach musiano mi ją wyjąć, ponieważ źle pracowała. Obecnie czekam na nową szansę. Chciałabym odpocząć od szpitala. Zażyć trochę wolności - mówi M. Kościńska.
Podobne marzenia posiada Katarzyna Wawryniuk. Ona również ma za sobą nieudany przeszczep. Mieszkanka Międzyrzeca Podlaskiego o swojej chorobie mówi: - Nigdy nie użalałam się nad sobą. Starałam się swoją chorobę czymś rekompensować, na przykład wychowywaniem dziecka. Jestem pierwszą kobietą w Polsce, która po przeszczepie urodziła dziecko - podkreśla Katarzyna Wawryniuk. Zaznacza, iż choroba wiele zmieniła w jej życiu. Musiała zrezygnować z dotychczasowej pracy pedagoga szkolnego i zmienić swe przyzwyczajenia. Z czasem pogodziła się ze swoją sytuacją.
- Człowiek nabiera jakiejś pokory. Uczy się żyć inaczej. W takich przypadkach liczy się pomoc rodziny. Ja mogłam na nią liczyć - dodaje K. Wawryniuk.
Dla młodych, sprawnie fizycznych osób skierowanie na dializy często brzmi jak wyrok, zapowiedź zmiany trybu życia. Konieczność jakiejś bierności. Od nich zależy, czy pokonają swoje obawy i podejmą walkę o siebie.•