Jan Kurowski, wójt gminy Piszczac (pow. bialski), musiał zrezygnować z niektórych swoich reformatorskich pomysłów. Kiedy oznajmił, że chce połączyć szkoły, ostro przeciwstawili się temu nauczyciele i część rodziców.
W Piszczacu obok siebie są podstawówka i gimnazjum. Wójt uważa, że przy połączeniu placówek można by zmniejszyć zatrudnienie, a uczniowie nie odczuliby zmian. – Przeciwko mnie wystąpiono oficjalnie i skrycie. W konflikt zaangażowano nauczycieli i rodziców. Napisano protest do kuratorium. Wycofam się z tego pomysłu. Na sesji 22 lutego wystąpimy o uchylenie uchwały łączącej Zespół Placówek Oświatowych z Publicznym Gimnazjum – wyjaśnia wójt.
Maria Rudzka, nauczycielka biologii w piszczackiej SP, oficjalnie na zebraniach przeciwstawiała się wójtowi. Zachęcała na wywiadówce rodziców do wystąpienia przeciwko łączeniu szkół. – Chodzi o dobro dzieci. Ważne są względy wychowawcze. Szkoda, aby małe dzieci z podstawówki były narażone na niemoralne zachowania gimnazjalistów.
Na sesji poświęconej oświacie protestowali też nauczyciele z gimnazjum. Wójt nie rozumie, dlaczego nauczyciele blokują reformę. – Szkoły w Piszczacu mają nieco gorsze wyniki w ogólnokrajowych testach i egzaminach, niż szkoły w Chotyłowie. Chotyłowscy nauczyciele nie protestują. Potrafią zabiegać o pozyskanie do szkoły uczniów poza swoim obwodem. W Piszczacu bronią swoich pozycji osoby niemające odpowiednich kwalifikacji. Pięć osób powinno odejść na emeryturę – tłumaczy wójt.
Najłatwiej uda się wójtowi zlikwidować filię SP w Zahorowie. W czterech jej oddziałach uczy się 11 uczniów. Pracuje trzech nauczycieli. Rodzice wyrazili już zgodę na dowożenie dzieci do SP w Piszczacu.