Unia Europejska ujawniła swoje stanowisko w kilku istotnych kwestiach związanych z integracją. Brukselscy urzędnicy zaproponowali polskim rolnikom 25 procentowe dopłaty do produkcji rolnej. Postanowiliśmy sprawdzić, co o tym myślą rolnicy z Podlasia
- Po przystąpieniu do Unii Europejskiej będzie jeszcze gorzej - mówią rozgoryczeni rolnicy. Nikt już nie wierzy w zapewnienia polskich oraz unijnych negocjatorów, którzy nieustannie obiecują świetlaną przyszłość dla polskiego rolnictwa. Prawie wszyscy twierdzą, iż proponowane dopłaty są zbyt niskie i nie pozwolą im skutecznie konkurować na europejskim rynku rolnym.
- Sugerowana wysokość dopłat jest śmiesznie niska. To jest góra lodowa, na której szczycie coś postawiono i teraz każe się nam to łapać. Jeżeli ktoś chce produkować musi wziąć kredyt komercyjny, a wiadomo, że jest on niczym innym jak sznurkiem na szyję - mówi Józef Żukowski, rolnik z Janówki.Jednak nie tylko dopłaty elektryzują podlaskich farmerów. Znacznie większą falę niezadowolenia wywołuje sprawa sprzedaży ziemi obcokrajowcom. - Sprzedaż ziemi w obce ręce spowoduje upadek tysięcy gospodarstw, a tym samym znaczne wzrośnie zubożenie społeczeństwa - mówi Piotr Gusiński, rolnik z Witulina.
- Ustalenia, które zostały poczynione w czasie negocjacji to nic innego jak zwykłe złodziejstwo. Stanowczo nie zgadzam się z tym, żeby rolnik z Unii mógł już po trzech latach przyjechać i wykupić ziemię praktycznie za darmo. Nigdy się na to nie zgodzę - mówi wyraźnie wzburzony farmer z Leśnej Podlaskiej. Stojący obok rolnik z Porosiuk dodaje, iż ziemia ojczysta to dobro narodowe, które należy za wszelką cenę chronić. Pytany o wynik ewentualnego głosowania w referendum o przystąpieniu Polski do Unii Europejskiej stanowczo twierdzi, iż w obecnej sytuacji na pewno zagłosuje przeciwko.
Inni podlascy farmerzy, z którymi rozmawialiśmy również byli pewni swojego stanowczego "nie” podczas ostatecznego głosowania w referendum o przystąpieniu do UE.